Choć Ogólnopolski Strajk Kobiet wywalczył sobie prawo obywatelstwa w naszym życiu publicznym, nic nie wskazuje na to, by udało mu się szybko powtórnie wyzwolić te społeczne emocje, które dwa miesiące temu mogły, jak się wtedy wydawało, wywrócić do góry nogami porządek sceny politycznej. Liderki OSK weszły w fazę instytucjonalizacji, która jest losem każdej inicjatywy rodzącej się ze społecznego protestu. Złośliwie można by powiedzieć, że znacznie bardziej są dziś zajęte sobą niż obalaniem PiS.
Dlatego pogłoski o śmierci Zjednoczonej Prawicy okazały się nieco przesadzone. Pokazuje to wyraźnie sondaż IBRiS przeprowadzony na zlecenie „Rzeczpospolitej". PiS ma dziś stabilne poparcie na poziomie 33 proc. głosów. Podobnie opozycja – Koalicja Obywatelska z ponad 20-proc. wynikiem, Polska 2050 Szymona Hołowni z kilkunastoprocentowym, a PSL, Lewica i Konfederacja nieco ponad progiem wyborczym. Nasz sondaż w wariancie opozycji idącej w dwóch blokach nie daje jednoznacznej odpowiedzi na pytanie, czy przeciwnikom PiS bardziej opłaca się iść razem czy osobno. Nie widać bowiem szczególnej premii za zjednoczenie, diabeł tkwi zaś w ordynacji wyborczej, która promuje większe byty. Może się przy tym okazać, że jeśli do Sejmu weszłyby tylko trzy czy cztery bloki wyborcze, premia wynikająca z metody d'Hondta też nie byłaby kluczowa.
Co więc będzie kluczem do sukcesu? Dziś można postawić tezę, że wynik wyborów znacznie bardziej od tego, co zrobi opozycja, zależy od tego, co zrobi Zjednoczona Prawica. Na opozycji brak na razie jednoznacznego i charyzmatycznego przywódcy, który miałby magnetyzm porównywalny do takich liderów jak Jarosław Kaczyński czy Donald Tusk. Zwycięstwo opozycji może dać dziś sam PiS, jeśli dojdzie do poważnych konfliktów wewnętrznych połączonych z katastrofą państwa pod ciśnieniem koronawirusa.
Rządzącym może więc zaszkodzić eskalacja konfliktu z Solidarną Polską Zbigniewa Ziobry i nie do końca zrozumiałe zachowania prezydenta Andrzeja Dudy. W kampanii wyborczej tłumaczył on, że nie wetuje bez potrzeby ustaw pisanych przez PiS, bo w czasie koronakryzysu liczy się wzorowa współpraca na linii prezydent–partia rządząca. A tu nagle na początku roku pod niezbyt przekonującym pretekstem Duda wetuje czysto techniczną ustawę o działach administracji, która określa kształt poszczególnych ministerstw. W dodatku Warszawa aż huczy od plotek, że weto miało być symboliczną zemstą za realne i urojone zniewagi, jakich Duda miał doznać ze strony partii rządzącej i jej lidera.
Jeśli nawet napięcie między PiS a Dudą zostanie opanowane, przed rządzącymi i tak najpoważniejszy test: Narodowy Program Szczepień i odbudowa gospodarki po Covidzie, którą doradcy premiera nazwali nowym ładem. Szef rządu zapowiada zasilany unijnymi miliardami program, który pozwoli polskiej gospodarce nie tylko wrócić do stanu sprzed pandemii, ale też dokonać cywilizacyjnego skoku. Ile w tym będzie ambitnych planów, a ile pozytywistycznej retoryki, jeszcze się przekonamy. Dość powiedzieć, że to od menedżerskich umiejętności premiera zależy dziś zarówno opanowanie koronawirusa, jak i przygotowanie oraz wdrożenie planu odbudowy. W tym sensie powodzenie całego obozu Zjednoczonej Prawicy – a równocześnie szanse opozycji na powrót do władzy – zależy dziś od jednego człowieka.