Całkowite zamknięcie drzwi przed uchodźcami z innych kontynentów niedobrze się dla nas skończy. Dziś, jutro i popojutrze.
Dziś, bo występujemy jako główny czarny charakter kryzysu imigracyjnego – nie tylko w oczach Brukseli. Przede wszystkim w krajach, przez które imigranci próbują się dostać do bogatej Europy. Jutro, bo zaraz może przestać chodzić wyłącznie o wizerunek. A zacznie dotyczyć pieniędzy, które dostajemy z Unii. Ci, którzy widzą nas w roli czarnego charakteru, zrobią wszystko, by fundusze dla Polski ograniczyć.
Popojutrze (i to może jest najgorsze) dlatego, że z tym wizerunkiem nieczułych na krzywdę ofiar najkrwawszej wojny wieku zostaną nasze dzieci i wnuki. I będą się – jak już kilka miesięcy temu pisałem – z nim borykały jak my z „polskimi obozami śmierci".
Zapewne posypią się hasła, że niepotrzebne są nam fundusze na autostrady, skoro oprócz nich musielibyśmy budować wielkie ośrodki dla uchodźców.
Jest jednak inne rozwiązanie, które stosuje wiele państw unijnych, także z naszego regionu. Przyjmowanie niewielkiej grupy najbardziej potrzebujących uchodźców. Mała Łotwa przyjęła kilkudziesięciu, nie został już chyba żaden (wyjechali do Niemiec). I nikt nie zarzuca Łotwie, że jest niesolidarna i okrutna.