Chrabota: Tonąca Italia a sprawa polska

Dla eurosceptyków kryzys we Włoszech to dowód na słabość wspólnego projektu.

Aktualizacja: 03.06.2018 20:20 Publikacja: 03.06.2018 19:23

Chrabota: Tonąca Italia a sprawa polska

Foto: AFP

Dla euroentuzjastów wręcz odwrotnie – potwierdzenie, jak ważna jest integracja i jak łatwo może się stać łupem populistów. Wszystko wskazuje na to, że rację mają jedni i drudzy.

Nie byłoby włoskiego kryzysu, gdyby wspólnotowe mechanizmy były bardziej efektywne. Większa dyscyplina finansowa mogłaby uchronić Włochy przed gigantycznym długiem publicznym, a efektywniejsze instrumenty relokacji uchodźców nie wzbudziłyby we Włochach przekonania, że z problemem napływających przez morze migrantów zostawiono Italię samą.

W istocie Unia nie dorosła do skutecznego rozwiązywania wygenerowanych przez państwa narodowe problemów. Ale czy jest właśnie tak, że powinna do tego dążyć? Czy rzeczywiście musi być panaceum na nieudolne rządy, skorumpowanych urzędników, wszechobecną mafię? Może z niektórymi z tych problemów Włosi powinni poradzić sobie sami?

To właśnie obiecują populiści. I dlatego wygrali wybory. Coraz bardziej jednak aktualne staje się pytanie o metody. Przywrócenie lira nie tylko wygeneruje gigantyczny problem dla Unii, ale też wydaje się ratunkiem wybitnie ryzykownym. Co prawda rząd włoski uzyskałby pełną kontrolę nad własną walutą, ale stopniowa (Europa zna to świetnie) dewaluacja rozwiąże problemy budżetu tylko na krótką metę.

Na dłuższą – to zapowiedź stopniowej pauperyzacji biedniejszych grup społecznych. Także programy socjalne w stylu 780 euro dla bezrobotnego i odwrócenie reformy emerytalnej to głównie koszty, czyli większy i kompletnie wyrywający się standardom strefy euro deficyt budżetowy i dług publiczny. Jego finałem musi być powtórka z Aten, czyli kontynentalne przeciąganie liny w sprawie umorzenia włoskich długów.

Trudno mieć wątpliwości, że Europa nigdy na to nie pójdzie. To szczegóły, ale w tle jest problem jeszcze większy. Kroczący eurosceptycyzm populistów może doprowadzić do rozluźnienia relacji z Brukselą i ograniczyć, a nie wzmóc, wsparcie w kwestii rozwiązania problemów z nadmiarem mas uchodźców. I wtedy Italia utonie. W chaosie, wzajemnych pretensjach i wzdłuż już głębokich linii podziałów.

Co z tego wynika dla Polski? Paradoksalnie historia podaje rządzącym nad Wisłą pomocną dłoń. Wobec kryzysu nad Tybrem polityczna waga Warszawy rośnie. Szanse wycofania się Brukseli z procedury naruszenia praworządności są coraz większe. Polska jest potrzebna przy stole rozwiązywania europejskich problemów. Ale Polska odpowiedzialna, rozsądna, stabilna gospodarczo i politycznie. Wiele z tych cech już spełniamy, inne trzeba załatwić w pilnym trybie. Zjednoczona Europa warta jest mszy. Rządzący muszą to zrozumieć nie tylko w optyce szansy, ale również obowiązku. I najpoważniejszego od lat wyzwania.

Dla euroentuzjastów wręcz odwrotnie – potwierdzenie, jak ważna jest integracja i jak łatwo może się stać łupem populistów. Wszystko wskazuje na to, że rację mają jedni i drudzy.

Nie byłoby włoskiego kryzysu, gdyby wspólnotowe mechanizmy były bardziej efektywne. Większa dyscyplina finansowa mogłaby uchronić Włochy przed gigantycznym długiem publicznym, a efektywniejsze instrumenty relokacji uchodźców nie wzbudziłyby we Włochach przekonania, że z problemem napływających przez morze migrantów zostawiono Italię samą.

Pozostało jeszcze 81% artykułu
Komentarze
Jan Zielonka: Wirus megalomanii
Komentarze
Jarosław Kuisz: Polska. Kraj jak z „Żartu” Milana Kundery
Komentarze
Michał Szułdrzyński: Co afera mieszkaniowa mówi nam o Karolu Nawrockim?
Komentarze
Jerzy Haszczyński: Czy Friedrich Merz będzie ukochanym kanclerzem Polaków?
Komentarze
Joanna Ćwiek-Świdecka: Jak sztuczna inteligencja zmienia egzamin maturalny?
Materiał Promocyjny
Lenovo i Motorola dalej rosną na polskim rynku