Głowa państwa może wystąpić tylko w dyscyplinie z wielkimi tradycjami, jaką jest curling namalowany jeszcze przez starszego Bruegela. Lech Kaczyński puszcza 20-kilogramowy granitowy kamień, zwany pieszczotliwie czajnikiem, a pierwsza dama elegancką miotełką usuwa każdy pyłek z jego drogi (tak jak z garnituru pana prezydenta). Miejsce na podium murowane.
Premier to nasz najlepszy zawodnik w slalomie gigancie. Nikt tak dobrze jak Donald Tusk nie potrafi omijać trudnych problemów i niewygodnych sytuacji. Marszałek Sejmu jest mistrzem w lotach narciarskich na drzwiach od stodoły. Oczywiście na mamuciej skoczni w Rabce.
Drużynę hokejową mógłby wzmocnić ze względu na warunki fizyczne Andrzej Olechowski. Niestety, nie jest to sport dla dżentelmenów, tak samo zresztą jak wybory prezydenckie. Dużym talentem w jeździe figurowej na lodzie jest Beata Kempa. Chociaż bardzo musi uważać przy poczwórnym tusku, bo ten skok grozi upadkiem. Bobsleje obsadzamy zgodnie z parytetem: Julia Pitera, Nelly Rokita, Ryszard Kalisz i Eugeniusz Kłopotek. Poseł Kalisz może nie zdążyć wskoczyć, ale to i tak mieszanka wybuchowa. W skeletonie, czyli szalonej jeździe na brzuchu na sankach, liczyć się tylko może nieobliczalny Janusz Palikot. W biatlonie, niestety, nie mamy kogo wystawić, bo nasi mężowie stanu nie mają niezbędnej wytrwałości, a jak już strzelają, to najczęściej sobie w stopę.
[ramka][link=http://blog.rp.pl/lutomski/2010/02/09/kaczynski-z-czajnikiem-tusk-na-gigancie/]Skomentuj[/link][/ramka]