W Niedzielę Palmową Sławomir Nitras oświadczył w „Faktach po Faktach”: „My się rzuciliśmy do bardzo głębokiego basenu i płyniemy. Jesteśmy pierwsi w Polsce, którzy do basenu skoczyli, i patrzymy z boku na recenzentów, którzy mówią, że styl nie jest idealny. Ale my proponujemy, żeby do tego basenu wskoczyli wszyscy”.
Nie rozumiem, dlaczego europoseł PO tak lekceważy kwestię stylu. Może dlatego, że nie jest to najmocniejsza strona jego ugrupowania. Wszak Janusz Palikot od dawna uprawia styl rozpaczliwy, Donald Tusk coraz mniej widoczny pływa krytą żabką, Bronisław Komorowski ratuje się pieskiem, a Grzegorz Schetyna od pewnego czasu przestał się unosić i brodzi.
Z opozycją jeszcze gorzej, bo ma kłopoty z utrzymaniem się na powierzchni i szuka wymówek, tak jak Joachim Brudziński: „Tylko dlaczego w tym basenie nie ma wody?” – niby żartem zaczepiał, ale potem przewodniczący Komitetu Wykonawczego PiS popłynął ostro: „Czy pan Sławomir Nitras i inni w PO oczekują, że będziemy skakać na główkę do pustego basenu, żeby ekscytować uwagę opinii publicznej? To odpowiadam – nie! Bo to jest pusty basen, w którym nie ma wody, nie ma paliwa do rzeczywistej debaty”.
A więc, rodacy! W trosce o paliwo do rzeczywistej politycznej debaty zwracam się z apelem o jak najmniejsze zużycie wody w trakcie śmigusa-dyngusa.
[ramka][link=http://blog.rp.pl/lutomski/2010/03/30/smigus-dyngus-na-rzecz-polityki/]Skomentuj[/link][/ramka]