Czyżby wicepremier nie wiedział, że głowa państwa może prosić do tańca nagle i jej – jak pannie młodej – się nie odmawia? Rządowi może się nie podobać, że został zaproszony do zbiorowego tańca wiejskiego z figurami zwanego kontredansem, ale nawet gdyby prezydent zaprosił do tarantelli, to należało bez ociągania ruszyć w tany.
– Mnie korona z głowy nie spadła – oświadczył wymarzony przez każdą kobietę tancerz, mistrz chodzonego, książę Radek Sikorski, po pląsach z prezydentem. – To jest po prostu chore – zdiagnozował Lech Wałęsa. Była głowa zdaje się sugerować, że to taniec św. Wita.
Obóz polityczny prezydenta krytykuje Radę Ministrów, że od paru tygodni tańczy polkę galopkę: – Takie mam nieodparte wrażenie, że panom trochę się jednak zagalopowało – powiedział Krzysztof Putra, dansior z największym wąsem na parkiecie. – Warto jest zwolnić i patrzeć, w jakim kierunku tak naprawdę się galopuje.
Panowie ministrowie nie mogą widzieć, w jakim kierunku galopują, bo muszą patrzeć pod nogi, żeby się nie przewrócić.
– Jeśli chodzi o pana prezydenta Lecha Kaczyńskiego, to z jego strony nie ma żadnego rzucania kłód pod nogi – zapewnił Putra.