Marek Magierowski: Dworskie intrygi na oczach milionów

Jeżeli treść tajnych rozmów między najwyższymi urzędnikami państwa wycieka po dwóch tygodniach do mediów, oznacza to, że jesteśmy narażeni na bardzo poważne niebezpieczeństwo. To nie żart.

Aktualizacja: 19.07.2008 08:01 Publikacja: 18.07.2008 22:09

W normalnej sytuacji rosyjski wywiad stanąłby na głowie i wydałby sporo pieniędzy, by zdobyć zapis konwersacji między prezydentem Kaczyńskim a ministrem Sikorskim w sprawie tarczy antyrakietowej. Z kolei polski kontrwywiad uczyniłby wszystko, by temu przeciwdziałać.

Jednak sytuacja nie jest normalna. Jak się okazuje, aby poznać najgłębsze sekrety polskiej dyplomacji, wystarczy przejść się do pobliskiego kiosku. A szefowie kontrwywiadu mogą sobie tylko rwać włosy z głowy. Bo kogo mają ścigać? Autorów przecieku? Własnych przełożonych?

Jeśli najważniejsze osoby w państwie nie dbają o dyskrecję w tak strategicznych kwestiach, jaką możemy mieć gwarancję, że ochronią nas przed działaniami obcych wywiadów i będą skutecznie bronić polskich interesów? Przed lekkomyślnymi wyciekami nie obroni nas nawet 100 baterii patriotów.

Jesteśmy świadkami smutnego spektaklu. Głowa państwa nie cierpi ministra spraw zagranicznych, minister spraw zagranicznych nie znosi prezydenta i szefowej jego kancelarii, szefowa kancelarii obraża się na ministra. To wszystko ma cierpki posmak dworskich intryg, żywcem przeniesionych ze średniowiecznej Anglii. Z tą różnicą, iż historie znane ówczesnej gawiedzi wyłącznie z elżbietańskiego teatru dzisiaj toczą się na oczach milionów czytelników, widzów i internautów. No i nikt nikomu nie wbija (jeszcze) w plecy sztyletu.

Wygląda na to, że napięcie w stosunkach między Lechem Kaczyńskim a Radosławem Sikorskim sięgnęło zenitu. Nie chodzi już o tarczę, rakiety, o Rona Asmusa. Chodzi o to, kto kogo bardziej skompromituje w mediach.

Emocje wzięły górę nad racją stanu. Czas je wyciszyć i pomyśleć o sprawach ważniejszych niż własne ambicje i urazy.

W normalnej sytuacji rosyjski wywiad stanąłby na głowie i wydałby sporo pieniędzy, by zdobyć zapis konwersacji między prezydentem Kaczyńskim a ministrem Sikorskim w sprawie tarczy antyrakietowej. Z kolei polski kontrwywiad uczyniłby wszystko, by temu przeciwdziałać.

Jednak sytuacja nie jest normalna. Jak się okazuje, aby poznać najgłębsze sekrety polskiej dyplomacji, wystarczy przejść się do pobliskiego kiosku. A szefowie kontrwywiadu mogą sobie tylko rwać włosy z głowy. Bo kogo mają ścigać? Autorów przecieku? Własnych przełożonych?

Komentarze
Estera Flieger: Lewica wyłożyła się na sztucznej inteligencji. A wystarczyłoby trochę wyobraźni
Komentarze
Joanna Ćwiek-Świdecka: Jak zwalczać alkoholizm. Gawędy Izabeli Leszczyny
Komentarze
Wewnętrzna rekonfiguracja Nowej Lewicy. Co przyniesie?
Komentarze
Jerzy Haszczyński: Ukraina zmienia postawę w sprawie Wołynia? Ostrożnie z optymizmem
Komentarze
Artur Bartkiewicz: Sondaże dla Rafała Trzaskowskiego, czyli co łączy kandydatów PiS z Jakubem Wawrzyniakiem