Zaimponował mi wtedy jako człowiek, który mówił o Marcu '68 trochę co innego niż większość dyskutantów. Umiał na przykład objaśnić ten paradoks, że dla sporej części Polaków nie Marzec, a stalinizm był największym nieszczęściem. Albo że moczarowcy pozyskiwali ludzi selektywnym odwołaniem się do tradycji patriotycznej. Chapeaux bas za unikanie stereotypów.
Dziś słucham profesora Króla posyłającego Jarosława Kaczyńskiego przed Trybunał Stanu. I… próbuję zrozumieć. Mam wrażenie, że dawny Król, ten z sesji marcowej, też próbowałby zrozumieć. Nie byłby entuzjastą retoryki Kaczyńskiego, ale spojrzałby chłodnym okiem badacza. Dzisiejszy mówi o zagrożeniu dla demokracji, bo prezes PiS krzyczy pod pałacem, że nie lubi rządzących. Choć jeśli komuś tym zagraża, to własnej formacji.
Wyglądanie "dawnych Marcinów Królów" to zawsze płacz nad rozlanym mlekiem. Żyjemy w epoce wrzasku. Autor precyzyjnych "Stylów politycznego myślenia" umie jedynie wołać: policja! I posyłać Kaczyńskiego przed Trybunał. Tyle że kogo i kiedy można przed nim stawiać dowiaduje się na lekcjach wiedzy o społeczeństwie już uczeń liceum. Poseł Kaczyński orzeczeniom Trybunału Stanu za przemówienie nie podlega. Profesor tego nie wie? Uważa, że w walce z "wrogami wolności" można się poruszać "na granicy prawa"? Ale to nie granica. To nonsens.
Marcin Król wywodzi: gdyby Kaczyński przemawiał w parlamencie, to w porządku, ale poza parlamentem – nie wolno! Czy nie widział Palikota przemawiającego w Sali Kongresowej? Widział, nawet chwalił. Nie widział setek polityków krzyczących na wiecach, demonstracjach, partyjnych zjazdach? Więc po co ogłasza dogmat nieistniejący?
Kilka lat temu profesor Król sam bawił się wizjami ograniczania demokracji. Dziś ściga polityka, który rzuca czysto demokratyczne hasło: rządzą źli ludzie, my jesteśmy lepsi. Ale co zabawniejsze Król rozpływał się kiedyś nad zaletami merytokracji, rządami najmądrzejszych. Gdyby tymi najmądrzejszymi mieli być profesorowie, postawiono by mnie za ten felieton przed Trybunałem Stanu. Oskarżałby adwokat, a bronił prokurator. A Kara Mustafa, wielki wódz Krzyżaków, by przewodniczył.