Reklama
Rozwiń
Reklama

Mazurek: co ze zdrowiem prezydenta Komorowskiego

Co za dużo, to niezdrowo. Na atakujące nas zewsząd informacje odpowiadamy, paradoksalnie, coraz większym zobojętnieniem. Nie wiemy, jakim cudem działa telewizor, ale też jakoś nas to specjalnie nie zajmuje, byle w szkle z drobiu pokpili.

Publikacja: 21.10.2010 21:00

Robert Mazurek

Robert Mazurek

Foto: Rzeczpospolita

Jeszcze rok temu palącym problemem było poznanie stanu zdrowia prezydenta. Dziś już nas to jakoś nie interesuje, wiedzy tej nam nie trzeba. Dziennikarskie autorytety milczą o tym, że to standard w cywilizowanym świecie, że to oczywiste, że nie ma się czego wstydzić, że tylko zaściankowa mentalność kartofla każe się na takie pytania oburzać.

A i partia rządząca straciła do tego serce. – Po 10 kwietnia zmieniła się sytuacja – puszcza oko poseł PO Damian Raczkowski. Co prawda jego partyjny konfrater zapewnia, iż Platforma nadal będzie pracować nad stosowną ustawą, ale jakoś nikomu do niej niepilno. Prezydent Komorowski, urzędujący ponad pół roku, na wizytę u lekarza też czasu nie znalazł. A przecież naród się trapi, tyle jest chorób odzwierzęcych, albo i jakiego kleszcza mógł taki myśliwy złapać, albo inne bydlę.

Zainteresowanie mediów prezydentem spada zresztą w zdumiewającym tempie. Nikogo już nie intryguje, ile małpek wypija się w pałacu, ile winka, ile to kosztuje. Zaiste, nadmiar bodźców powoduje spadek apetytu na informację. Dobrze chociaż, że historię znamy doskonale i wszystko wyjaśniono.

I tak z raportu o katastrofach i zbrodniach dowiemy się wkrótce, że najpierw Lech Kaczyński zapakował do awanturniczej wyprawy samolotem 95 niewinnych osób i siebie, a później okładał pilotareklamówką z kanapkami, czym doprowadził do katastrofy. W ataku szału żagiew nienawiści rozniósł po kraju brat jego, Jarosław, doprowadzając weterana walki z faszyzmem do ataku w łódzkim biurze. Krew się polała i nienawiść tę można zatamować, wyłącznie delegalizując PiS i internując jego działaczy. Stąd zresztą zaproszenie Jarosława Kaczyńskiego do Pałacu Prezydenta – mieli go zamknąć tam, gdzie i tak chciał zamieszkać. Błaszczaka nie przyjęto – ma być internowany w hurtowni garniturów.

A badania? A, nie, oczywiście, badania będą. Tyle że nie prezydenta. Zresztą profesura już się wypowiedziała. Niesiołowski: "Kaczyński potrzebuje psychiatry". Nałęcz: "Takich ludzi trzeba leczyć!".

Reklama
Reklama

Jeszcze rok temu palącym problemem było poznanie stanu zdrowia prezydenta. Dziś już nas to jakoś nie interesuje, wiedzy tej nam nie trzeba. Dziennikarskie autorytety milczą o tym, że to standard w cywilizowanym świecie, że to oczywiste, że nie ma się czego wstydzić, że tylko zaściankowa mentalność kartofla każe się na takie pytania oburzać.

A i partia rządząca straciła do tego serce. – Po 10 kwietnia zmieniła się sytuacja – puszcza oko poseł PO Damian Raczkowski. Co prawda jego partyjny konfrater zapewnia, iż Platforma nadal będzie pracować nad stosowną ustawą, ale jakoś nikomu do niej niepilno. Prezydent Komorowski, urzędujący ponad pół roku, na wizytę u lekarza też czasu nie znalazł. A przecież naród się trapi, tyle jest chorób odzwierzęcych, albo i jakiego kleszcza mógł taki myśliwy złapać, albo inne bydlę.

Reklama
Komentarze
Michał Szułdrzyński: Niedoszłe męczeństwo Zbigniewa Ziobry. Budapeszt znów zaszkodzi PiS
Materiał Promocyjny
Czy polskie banki zbudują wspólne AI? Eksperci widzą potencjał, ale też bariery
Komentarze
Estera Flieger: Jak polubić 11 listopada. Wylogować się do świętowania
Komentarze
Artur Bartkiewicz: Zbigniew Ziobro bez odznaki szeryfa nie okazał się kowbojem
Komentarze
Michał Szułdrzyński: Działka pod CPK odkupiona przez państwo. Teraz tylko PiS ma problem z tą aferą
Materiał Promocyjny
Urząd Patentowy teraz bardziej internetowy
Komentarze
Zuzanna Dąbrowska: Donald Tusk je przystawki, żurek i czeka na drugie danie
Reklama
Reklama
REKLAMA: automatycznie wyświetlimy artykuł za 15 sekund.
Reklama