To świadectwo, jak ważna zarówno dla zwykłych telewidzów, jak i artystów, jest obecność na antenie telewizji publicznej wartościowych programów kulturalnych, ciekawych spektakli. Mają oni świadomość, że z ramówki nie może zniknąć scena mająca największą widownię, z dorobku której jesteśmy tak dumni.

Niestety, zainteresowania problemem nie przejawiają władze z Woronicza, które przez ponad miesiąc nie znalazły czasu, aby konkretnie odnieść się do naszych postulatów i przedstawić koncepcję zażegnania kryzysu.

Ale ten miesiąc wystarczył, by przekonać się, jak błędna była to decyzja. Całkowicie chybiony okazał się argument zwiększenia oglądalności w poniedziałkowe wieczory poprzez wprowadzenie szóstego sezonu amerykańskiego serialu "Zagubieni". Okazało się, że nawet powtórkowe emisje teatralnej klasyki przyciągają przed ekrany znacznie większą widownię, nie mówiąc o takich teatralnych hitach, jak "Prymas w Komańczy" z Olgierdem Łukaszewiczem w roli głównej.

Wyrzucenie z programu – w styczniu i lutym – Teatru TV to dowód, jak bezsensowna jest polityka programowa Telewizji Polskiej, która uważa swoich widzów za głupszych, niż są. "Rzeczpospolita" rozpoczęła batalię o Teatr Telewizji i nie zamierzamy się poddawać. Ale przecież podobnego wsparcia wymagają znikające programy o książkach, filmy dokumentalne, magazyny kulturalne itd.

Nadszedł czas, by sprawą realizacji misji zapisanej w ustawie zajęła się wreszcie Krajowa Rada Radiofonii i Telewizji. Tymczasem absorbują ją przepychanki personalne w wyborach do rad nadzorczych mediów publicznych, a milczy w sprawie tak ważnej dla Polaków, jak obecność wartościowej kultury na małym ekranie. Panowie, jeśli nie macie czasu tym się zająć, to przynajmniej niech przewodniczący Jan Dworak podpisze nasz list "Ratujmy Teatr Telewizji".