Na przykład Polskie Stronnictwo Ludowe, zamiast zanieczyszczać środowisko jakimś nowym hasłem wyborczym, wzięło slogan "człowiek jest najważniejszy" po nieistniejącej już Unii Pracy.
Prawo i Sprawiedliwość z kolei podchwyciło hasło niegdyś PSL-owskie, obiecując, że załatwi polskim rolnikom takie same dopłaty jak na Zachodzie, jakby nie wiedziało, że wszędzie na Zachodzie te dopłaty są inne. Palikot – który sam w sobie jest produktem recyklingu Urbana – wykorzystał dla swego Ruchu Popierania Samego Siebie zużyty niegdyś przez Andrzeja Leppera pomysł stworzenia Centrum Informacji Aferalnej, czyli miejsca, gdzie każdy pomyleniec może bezkarnie pomówić bliźniego, przezwawszy je tylko zgodnie z duchem czasu na "palikotleaks".
A Sojusz Lewicy Demokratycznej do tego stopnia oparł swój program na recyklingu, że zupełnie nie zauważył, iż obiecuje utworzenie instytucji (centrum zamówień publicznych), która już od roku istnieje, oraz zlikwidowanie instytucji (komisji majątkowej), która już od miesięcy nie istnieje. Cóż, nauczka, by wykorzystując wtórny polityczny surowiec, pomyśleć też o tym, co komputerowcy nazywają upgrade'owaniem.
Zastanawiam się, czy można pochwalić za polityczny recykling także partię rządzącą. Chyba nie, bo choć jej program ogłoszony szumnie na wyborczej konwencji jest powtórzeniem programu wyborczego sprzed lat czterech – to trzeba przyznać, iż po tych czterech latach sprawowania przez PO władzy pozostawał on zupełnie nieużywany. I sięgnięcie po stare obietnice ma w sobie pewną dozę świeżości.