W czym rzecz? Od 1 września tego roku do 12 miesięcy ma się wydłużyć urlop macierzyński. To naprawdę odważna reforma rządu, którą trzeba pochwalić. Ministrowie zdecydowali jednak równocześnie, że obejmie ona tylko te kobiety, które urodzą konkretnego wskazanego w ustawie dnia lub później, albo te, które w tym czasie będą już przebywać na urlopie macierzyńskim.
W ten sposób postawiono kobiety w ciąży w sytuacji iście dramatycznej. Jeśli ich dzieci urodzą się 18 marca lub później, to zyskają prawo do dodatkowego pół roku płatnego urlopu. Wcześniejsza data je z tego wyklucza. Rząd tłumaczy, że nie objął wszystkich ciężarnych nowym rozwiązaniem, bo nie ma na to pieniędzy. Wszak w budżecie ZUS zieje dziura.
Troska o kondycję ZUS jednak pryska jak bańka mydlana, gdy rząd wprowadza – bardziej udaje, niż to robi – zmiany w emeryturach górniczych. Dla nich pieniądze muszą się znaleźć, mimo że ich system kosztuje rok w rok ponad 8 mld zł. Załatwienie problemu „matek pierwszego kwartału” (tak nazwały się kobiety, które miały takiego pecha, że ich termin porodu przypadł w ciągu trzech pierwszych miesięcy tego roku) kosztowałoby parę procent tej kwoty. Jednorazowo.
„Mam termin na 12 marca. Może damy radę wytrzymać do 18. Stale myślę o tej dacie. Paranoja to mało powiedziane. Chodzi o przyszłość pokolenia. Pozdrawiam i liczę na odrobinę szczęścia” – pisze na jednym z portali społecznościowych Jagoda. Karolina z Warszawy dodaje: „Ja mam termin na 15 marca i właściwie ciężko nie myśleć co chwila o tym 18 marca... to naprawdę jest stresujące i niezdrowe”.
Czy nie przechodzą Państwa dreszcze? Dlaczego państwo polskie funduje swoim obywatelom taki stres ocierający się o pogardę? Tym bardziej że jest to ten rodzaj obywateli, który staje się w Polsce rzadkością i niedługo pewnie całkowicie wymrze. To szaleńcy, którzy chcą mieć dzieci. Mimo eksperymentów na sześciolatkach duetu pań ministrów Hall–Szumilas, mimo braku miejsc w przedszkolach i braku wsparcia ze strony państwa, mimo trudnej sytuacji na rynku pracy i horrendalnych cen mieszkań.