Po emisji filmów Piotr Kraśko poprowadzi debatę z udziałem ekspertów i publicystów. W ten sposób telewizja wpisze się w smoleńską debatę przed trzecią rocznicą tragedii.
Zazwyczaj krytykuję molocha, ale tym razem ręce same składają się do braw. Prawda, że późno, dobrze jednak, że polska telewizja publiczna decyduje się na ten krok. Choćbyśmy chcieli inaczej, Smoleńsk to ciągle jeden z głównych punktów polskiego sporu politycznego i zasadnicza oś narodowej debaty.
Gdyby TVP zdecydowała się na emisje tylko jednego z filmów, trudno byłoby mówić o jej neutralności. Pokazując oba, daje się szansę odbiorcy na porównanie, a nawet – ciągle w to wierzę – uruchomienie krytycznego myślenia. I nie ma znaczenia, który z obrazów jest bliższy standardom obiektywnego dziennikarstwa, a który reprezentuje polski punkt widzenia. Trzeba się zdać na telewidza; on dokona wyboru.
Debata publicystyczna to też dobry pomysł, o ile oczywiście prowadzący udźwignie jej ciężar. Czy uda się to Piotrowi Kraśce? Szczerze mu tego życzę.
By dodać do tej beczki miodu łyżkę dziegciu, spytam tylko prezesa Juliusza Brauna, dlaczego TVP, telewizja wszystkich – mniemam – Polaków, nie zdecydowała się na własną produkcję? Czyżby nie starczało środków? Zapewniam, że dokument na całkiem przyzwoitym poziomie można wyprodukować za połowę budżetu jednego odcinka serialu „Ranczo", a i oglądalność do tego zagwarantowana. Potrzeba do tego jednak trochę odwagi. Czyżby to właśnie jej zabrakło?