Donald Tusk na koniu historii

Publikacja: 01.09.2014 02:00

Bogusław Chrabota

Bogusław Chrabota

Foto: Fotorzepa/ Rafał Guz

Wszystkim lamentującym z powodu perspektywy objęcia przez Donalda Tuska fotela przewodniczącego Rady Europejskiej, wszystkim kwestionującym sens, odradzającym, wykluczającym, ?a nawet tym, którzy rozumieją sens po ludzku, ale w kategoriach politycznych nie, chciałbym przypomnieć, że Tusk jest – nie licząc Jana Pawła II – pierwszym Polakiem od czasów jagiellońskich, który wchodzi do polityki światowej, na tak poważnym stanowisku. I to na dodatek stanowisku, którego znaczenie dopiero się kształtuje, podobnie zresztą jak model federalizacji Europy.

Pierwszy przewodniczący Rady Herman Van Rompuy nadał tej funkcji pewien czytelny kierunek. Ale dopiero jego następcy stojący na czele  kolegium głów państw bądź szefów rządów Europy mają szansę wzmocnić i rozwinąć realną siłę funkcji przewodniczącego. Czy szef Rady Europejskiej jest tylko – trawestując pewne znane powiedzonko – „strażnikiem brukselskich żyrandoli"? Ano nie. Stoi na czele, reprezentuje i koordynuje prace forum, które określa strategiczne cele wspólnej polityki zagranicznej i bezpieczeństwa, oraz podejmuje w tych kwestiach wszystkie ważne decyzje.

Rada Europejska ma choćby kompetencję podjęcia (w trybie jednogłośnym) decyzji o ustanowieniu wspólnej obrony europejskiej. Jest również decydentem w niektórych kwestiach związanych z przestrzenią wolności, bezpieczeństwa i sprawiedliwości. W dzisiejszych czasach nie ma spraw dla przyszłości Europy bardziej fundamentalnych, a trzy konkretne mają wyjątkowe znaczenie.

Pierwszą i dla nas w Europie Środkowej najważniejszą jest powstrzymanie imperialnych ambicji Kremla i wygaszenie konfliktu na Ukrainie. Donald Tusk będzie musiał stanąć w tej sprawie twarzą w twarz z Władimirem Putinem, my zaś po raz pierwszy nie będziemy mogli szafować argumentem, że Unię reprezentuje polityk nieznający Rosji.

Drugim fundamentalnym wyzwaniem, które stoi przed Europą, jest kwestia TTIP, czyli budowy transatlantyckiej strefy wolnego handlu i inwestycji. ? To temat w Polsce dostrzegany dotąd marginalnie, ale mający dla Europy fundamentalne znaczenie zarówno w sensie szans, jak i zagrożeń. W tej sprawie partnerem Donalda Tuska będzie zarówno Barack Obama, jak i jego następca. Mądre poprowadzenie tego projektu, znalezienie odpowiedniego ratio równoważącego interesy obu stron może lec u podstaw stworzenia organizmu, który na kolejne dziesięciolecia będzie filarem bezpieczeństwa i stabilności dużej części świata.

Trzecią sprawą, może w krótkim terminie najważniejszą, są relacje krajów Europy ze zrewoltowanym Bliskim Wschodem. Wojny domowe w Libii i Syrii, Państwo Islamskie w Iraku, aktywność rodzimych dżihadystów w Londynie czy Paryżu to realne zagrożenia dla naszego bezpieczeństwa. Trudno znaleźć proste ścieżki wyjścia z tych zagrożeń, ale niewątpliwie szef Rady Europejskiej będzie musiał temat postawić na agendzie na jednym z pierwszych miejsc.

Czy Donald Tusk poradzi sobie z wyzwaniami? Czy doda obejmowanej posadzie prestiżu i znaczenia? Ocenimy pewnie niedługo, podobnie jak – już na pewno – będziemy mieli na rodzimej scenie politycznej szansę ocenić solidność konstrukcji koalicyjnego gabinetu i rządzącej partii bez ich niekwestionowanego lidera.

Tak jak trudno zgodzić się z tezą, że Donald Tusk zbudował w Platformie mechanizm kreowania następcy, tak z pewnością fascynujące będzie obserwowanie procesów dziedziczenia przywództwa. Czy partia rządząca wytrzyma te napięcia? Nie mam  wątpliwości, że do wyborów parlamentarnych sobie poradzi. Po nich – jeśli będą wygrane – z pewnością przetrwa w formie integralnej. Jeśli poniesie porażkę, rozpadu nie uda się zatrzymać.

I na koniec jeszcze jedno: wejście do polityki europejskiej Tuska narusza równowagę w polskiej polityce. Trudno sobie dziś wyobrazić, kto po stronie PO będzie wystarczająco silny, by kontrować idącego po władzę Jarosława Kaczyńskiego. Właśnie dlatego brukselski wybór Tuska jest wielkim testem dla Platformy. W swojej obecnej kondycji nie sprosta Prawu i Sprawiedliwości, musi się więc zmienić. I właśnie ten proces zmiany będzie dla obserwatorów krajowej polityki najbardziej fascynujący.

A Donald Tusk? Jest szansa, że po jednej bądź dwóch kadencjach wróci do Warszawy, co nie udało się Andersowi, na białym koniu. Dobrze, byśmy wtedy mówili: wraca jako były prezydent Unii, a nie ledwie... szef Rady.

Komentarze
Jacek Nizinkiewicz: Kłamstwo Karola Nawrockiego odsłania niewygodne fakty. PiS ma problem
Komentarze
Bogusław Chrabota: Alcatraz, czyli obsesja Donalda Trumpa rośnie
Komentarze
Jędrzej Bielecki: Trump to sojusznik wysokiego ryzyka dla Nawrockiego
Komentarze
Estera Flieger: Po spotkaniu Karola Nawrockiego z Donaldem Trumpem politycy KO nie wytrzymali ciśnienia
Komentarze
Artur Bartkiewicz: Donald Tusk w orędziu mówi językiem PiS. Ale oferuje coś jeszcze
Materiał Partnera
Polska ma ogromny potencjał jeśli chodzi o samochody elektryczne