Reklama
Rozwiń

Haszczyński: Ukraina nas nie chce, Zachód – nie rozumie

Polska polityka wobec Ukrainy wyraźnie się zmienia. Ten wniosek można wysnuć z publicznych wypowiedzi premier Ewy Kopacz i rozmowy z prezydentem Bronisławem Komorowskim, która ukazała się we wczorajszej „Rzeczpospolitej".

Publikacja: 26.10.2014 02:14

Haszczyński: Ukraina nas nie chce, Zachód – nie rozumie

Z grubsza nową postawę wobec Kijowa da się sprowadzić do dwóch zdań. Pierwsze brzmi: Nie będziemy bardziej ukraińscy od Ukrainy. Drugie zaś: Nasze bezpieczeństwo, nasz kraj, nasz dom i nasze dzieci są najważniejsze.

Czyli więcej pragmatyzmu, mniej idealizmu. Wycofujemy się do drugiego szeregu. A to oznacza, że odpowiedzialność za zaprowadzenie pokoju i ratowanie Ukrainy spada w UE na Niemcy i Francję. Oraz że jest szansa, iż gniew Rosji za forsowanie sankcji wobec niej nie ograniczy się do nas.

Widzimy zatem, że polska polityka wschodnia, którą prowadziły wszystkie rządy od upadku komunizmu, wywraca się do góry nogami. Właściwie należałoby się oburzyć. Ale emocje nieco stygną, gdy odpowiemy sobie na pytanie, dlaczego tak się dzieje.

Po pierwsze – Ukraina nas nie potrzebuje (w dodatku zawodzi nas, nie przeprowadzając reform). Od początku czerwca, czyli spotkania w Normandii, Ukraińcy nie zapraszają Polaków do rozmów o przyszłości swojego kraju. Wystarczają im Rosja po jednej stronie, Niemcy i Francja po drugiej.

Po wtóre – Zachód nas nie rozumie. Za ten stan rzeczy częściowo winę ponoszą polscy politycy, którzy nie wytłumaczyli swoim zachodnim partnerom znaczenia gry z Rosją o Ukrainę.

Reklama
Reklama

Splot tego, co niezależne i nieprzewidywalne, z tym, co nieprzemyślane, powoduje, że Polska wypada z najważniejszej gry dyplomatycznej Europy.

Można się też spodziewać skutków społecznych zmiany narzuconej przez polityków. Polacy zaangażowani jak żadne inne społeczeństwo we wspieranie prozachodnich zrywów Ukraińców poczują się zawiedzeni. A wygaszenie proukraińskiego entuzjazmu w Polsce może negatywnie wpłynąć na stosunki między naszymi krajami.

Z grubsza nową postawę wobec Kijowa da się sprowadzić do dwóch zdań. Pierwsze brzmi: Nie będziemy bardziej ukraińscy od Ukrainy. Drugie zaś: Nasze bezpieczeństwo, nasz kraj, nasz dom i nasze dzieci są najważniejsze.

Czyli więcej pragmatyzmu, mniej idealizmu. Wycofujemy się do drugiego szeregu. A to oznacza, że odpowiedzialność za zaprowadzenie pokoju i ratowanie Ukrainy spada w UE na Niemcy i Francję. Oraz że jest szansa, iż gniew Rosji za forsowanie sankcji wobec niej nie ograniczy się do nas.

Reklama
Komentarze
Jędrzej Bielecki: Grzegorz Braun - test przyzwoitości dla Jarosława Kaczyńskiego
Materiał Promocyjny
25 lat działań na rzecz zrównoważonego rozwoju
Komentarze
Robert Gwiazdowski: Kto ma decydować o tym, kto może zostać wpuszczony do kraju?
Komentarze
Michał Szułdrzyński: Relacje z Trumpem pierwszym testem, ale i szansą dla Nawrockiego
Komentarze
Jacek Nizinkiewicz: Donald Tusk wyciągnął lekcję z zeszłorocznej powodzi. Nawet PiS chwali premiera
Komentarze
Bogusław Chrabota: Kaczyński pchnął Hołownię w ramiona Tuska
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama