prof. Agnieszka Chłoń-Domińczak: Im starsze społeczeństwo, tym więcej trzeba pieniędzy na zdrowie

Wielu Polaków ma choroby cywilizacyjne, o których nie wie, np. cukrzycę. Lub nie traktuje swojego stanu jako choroby, jak w przypadku otyłości – mówi prof. Agnieszka Chłoń-Domińczak, prorektorka Szkoły Głównej Handlowej.

Publikacja: 17.04.2024 04:30

prof. Agnieszka Chłoń-Domińczak, prorektorka Szkoły Głównej Handlowej

prof. Agnieszka Chłoń-Domińczak, prorektorka Szkoły Głównej Handlowej

Foto: mat. pras.

Jesteśmy przygotowani na konsekwencje zmian demograficznych dla systemu ochrony zdrowia?

Nie do końca. Zmiany demograficzne oznaczają wzrost liczby osób najstarszych, i to w ciągu kilku lat, który będzie postępował. Nie mamy odpowiedniej liczby personelu medycznego zajmującego się osobami starszymi, nie mamy wystarczającej liczby usług medycznych i opiekuńczych. Nie jesteśmy przygotowani finansowo na te zmiany, bo osoby starsze częściej niż młodsze niedomagają i chorują. Potrzebne są wyższe nakłady na ich zdrowie niż dla ludzi młodszych. U 50-latków zaczyna się pogarszanie samopoczucia oraz zdrowia. I pogłębia się wraz z wiekiem.

GUS poinformował, że osobom 65+ udzielono przez rok 34 proc. wszystkich porad medycznych. Zaś koszty ich leczenia, finansowane przez NFZ, to prawie 39 proc. wartości świadczeń. Przeciętny ubezpieczony korzysta z pomocy medycznej osiem razy w roku, senior – 14. Jeśli będzie więcej osób starszych, ich leczenie będzie droższe niż teraz?

Uwzględnienie zmian demograficznych oznacza, że wydatki na zdrowie wzrosną o jedną czwartą w ciągu dekady od 2020 r. do 2030. W kolejnych dekadach przyrost kosztów nie będzie tak szybko się zwiększał, ale głównie dlatego, że będzie coraz mniej ubezpieczonych, bo liczba Polaków będzie się zmniejszała. Z badań wynika, że w 2020 r. NFZ przeciętnie wydawał ok. 1 tys. zł na podstawowe usługi zdrowotne dla kobiety i mężczyzny ok. 50-letnich i ok. 3 tys. zł w przypadku pań 72-letnich i 62–64-letnich mężczyzn.

Czytaj więcej

Szpitale toną w długach, a koszty działania rosną

Są badania pokazujące, jak zmienia się poczucie zdrowotne osób dojrzałych w Polsce?

W badaniu SHARE (Badanie Zdrowia, Starzenia się Populacji i Procesów Emerytalnych SHARE: 50+ w Europie) zapytano osoby 50+ o ich samopoczucie wynikające z pełnej sprawności lub z ograniczeń przeszkadzających w czynnościach dnia codziennego. W 2019 r. w Polsce odsetek osób z problemami zdrowotnymi, według samooceny stanu zdrowia, wyniósł 50,4 proc., co było wartością wyraźnie powyżej średniej dla wszystkich badanych krajów. W przypadku osób 55+ 30 proc. uważało, że coś im dolega, a w przypadku 80-latków – już większość. Wielu Polaków ma choroby cywilizacyjne, o których nie wie, np. cukrzycę, lub nie traktuje swojego stanu jako choroby – jak w przypadku otyłości. Coraz częściej też osoby starsze zmagają się nie tylko z samotnością, ale z depresjami.

Co możemy zrobić? Mamy zwiększyć nakłady finansowe?

Wzrost wydatków to jedno, a dbałość o zdrowie to drugie. Nie pamiętamy o znaczeniu profilaktyki, edukacji zdrowotnej, aktywności, zdrowego stylu życia – czyli o tych czynnikach, które pozwalają nam być w zdrowiu jak najdłużej. Jest to potrzebne przede wszystkim każdemu z nas, ale także po to, by nie wydawać w przyszłości więcej prywatnych i publicznych pieniędzy na leczenie.

Czytaj więcej

Pieniędzy na zdrowie jest więcej. Kiedy znikną kolejki do lekarzy

Usystematyzujmy rodzaje potrzebnych zmian. Po pierwsze, personel, o którym pani wspomniała.

Potrzebna jest większa liczba lekarzy geriatrów, ale też musimy rozwiązać problemy z opieką długoterminową. Powinniśmy zmienić sytuację, gdy w szpitalach leżą osoby, którym tak naprawdę potrzebna jest opieka długoterminowa. Ze względu na jej brak pobyt w szpitalu traktowany jest jako metoda zastępcza opieki nad starszymi. Elementem budowania opieki nad starszymi w ich domach, tam gdzie mieszkają, będzie bon senioralny. Jego wprowadzenie pomoże zbudować sieć usług opiekuńczych dla starszych. Do tej pory samorządy nie zawsze sobie z tym radziły. Innym ważnym rozwiązaniem jest świadczenie wspierające, szczególnie dla osób z niepełnosprawnościami.

Możemy efektywniej wykorzystać zasoby, które mamy?

Oczywiście. Na kongresie „Gospodarka i zdrowie” prof. Jolanta Walusiak-Skorupa, szefowa Instytutu Medycyny Pracy, zwróciła uwagę na to, że system badań pracowniczych nie jest zintegrowany z ogólnym systemem zdrowia. Często więc dublowane są badania, bo lekarz podstawowej opieki zdrowotnej nie wie, że jego pacjent miał je właśnie przeprowadzone w ramach badań okresowych czy wstępnych w związku z przyjęciem do pracy. Dodatkowo pani profesor postuluje od lat, by orzeczenie o zdolności do pracy lub o przeciwwskazaniach do niej było umieszczane w ZUS PUE, tam, gdzie znajdują się dane o wszystkich zwolnieniach lekarskich. W ciągu roku w ramach medycyny pracy finansowanej przez pracodawców przeprowadzanych jest ok. 5,5 mln badań lekarskich, wykonywane są podstawowe analizy. Na pewno ich zintegrowanie z danymi pacjenta na jego indywidualnym koncie dałoby pozytywny efekt. Wiele osób nie wie, że ma cukrzycę czy choroby nerek. Wcześniejsza informacja, diagnoza, umożliwiłaby wcześniejsze leczenie.

Na profilaktykę wydajemy ok. 2 proc. pieniędzy z NFZ. To dużo za mało?

Wiele osób nie wie, że ma cukrzycę czy choroby nerek, bo się nie badają. Na tym samym kongresie specjaliści zaproponowali, by każdy pacjent miał w swoim Internetowym Koncie Pacjenta informacje o harmonogramie potrzebnych badań czy działań profilaktycznych, wynikających z jego wieku i potrzeb zdrowotnych. Warto wykorzystać narzędzia internetowe do przypominania ludziom o profilaktyce.

Czytaj więcej

Wydatki na prywatne leczenie co roku coraz większe

Jednak, jeśli się wcześniej dowiemy, że chorujemy, zaczniemy się leczyć, będą potrzebne dodatkowe pieniądze ponad to, co teraz wydajemy z NFZ?

Jeżeli się dowiemy, że chorujemy, lepiej zdiagnozować chorobę wcześniej niż później. Wcześniejsza diagnoza, leczenie postaci mniej zaawansowanej kosztuje mniej niż leczenie choroby w zaawansowanych stadium i jej komplikacji. Poza tym profilaktyka ma sprzyjać temu, byśmy o siebie tak zadbali, by zminimalizować choroby.

To dla nas wciąż optymistyczna, ale daleka przyszłość prawda?

Niezupełnie. Mamy na przykład coraz więcej otyłych dzieci. Z niedawnych badań wynika, że większość dzieci w klasach 1–3 nie umie poradzić sobie z ćwiczeniami fizycznymi, które są ujęte w programie nauki. Nie mają podstawowych umiejętności ruchowych. Ponad połowa nie potrafi skakać przez skakankę, co trzecie nie przeskoczy płotka, a co piąte nie zrobi przewrotu w przód. Jeśli zmieni się stosunek rodziców, szkół i dzieci do aktywności fizycznej, to zmniejszy się zagrożenie chorobami, do których przyczynia się otyłość. Jest ich ponad 20 i w Polsce przyczyniają się do ponad 8 proc. zgonów. Z badań wynika, że brak niedostatecznej aktywności fizycznej dorosłych i dzieci oznacza dla Polski 200 mln euro kosztów bezpośrednich i 1,3 mld euro kosztów pośrednich rocznie. Kiedyś w przedszkolach były zajęcia korekcyjne, teraz ich nie ma. W klasach 1–3 wychowania fizycznego uczą nauczycielki, które uczą wszystkich przedmiotów. Nie ma sensownej wizji, jak zmobilizować dzieci do aktywności fizycznej. Nie ma powszechnej świadomości, jak się żywić, by nie doprowadzać do nadwagi. A wiedza na ten temat jest potrzebna. Któryś z samorządowców opowiadał, że najbardziej popularną usługą zdrowotną, z której korzystali mieszkańcy, były właśnie porady dietetyka.

Czytaj więcej

Problemy w ochronie zdrowia będą się jeszcze pogłębiały

Czy mamy pomysł, by na zmiany demograficzne patrzeć całościowo? By połączyć starzenie się społeczeństwa np. z otyłością nastolatków?

Nie do końca. Poprzedni rząd patrzył na politykę demograficzną jako na działania, które mają doprowadzić do tego, by rodziło się jak najwięcej dzieci, i do tego w związkach małżeńskich. Brakuje polityki, która uwzględnia to, że mamy coraz więcej osób starszych, wyzwaniem jest to, jak utrzymać w aktywności zawodowej osoby, które mogą pracować, a są w wieku okołoemerytalnym, w jaki sposób integrować w Polsce migrantów, w jaki sposób spojrzeć na problem dzietności z szerokiej perspektywy – czyli jakie kłopoty mają osoby w wieku, w którym można mieć dzieci. Elementów, które trzeba uwzględnić w polityce demograficznej, jest naprawdę dużo: powinny być na przykład dostępne badanie in vitro czy zapewnienie takich samych praw rodzicielskich rodzicom ze związków sformalizowanych i nie. W Polsce rodzi się coraz więcej dzieci w związkach pozamałżeńskich.

Mamy czy nie jako kraj mapę potrzeb powiązaną z polityką demograficzną?

Do tej pory to była losowa polityka, a potrzebne są zintegrowane i kompleksowe działania.

Jaka instytucja powinna ją przygotować? Rząd?

Nie tylko. Stworzenie takiej mapy potrzeb i opracowanie sposobów ich zaspokajania wymaga pracy interdyscyplinarnego zespołu – pracy międzyresortowej, organizacji pozarządowych, samorządów. Powinny być uwzględnione perspektywy i problemy różnych grup społecznych i różnych instytucji.

Czytaj więcej

Producent leku na otyłość przygnieciony sukcesem. Wartość firmy większa, niż PKB Danii

Budzik już dzwoni na pobudkę, czy możemy jeszcze po spać?

Nie, nie możemy. Zmiany demograficzne zachodzą cały czas. Spadek dzietności zaczął się już w latach 90. Teraz skutki tych procesów są coraz bardziej widoczne. Duże zmiany dotyczące struktury wieku są skutkiem wchodzenia w wiek emerytalny osób urodzonych w powojennym wyżu demograficznym, jeżeli teraz nic nie zmienimy, to problemy będą coraz poważniejsze.

Czy powinniśmy pomyśleć o większych nakładach na opiekę zdrowotną?

Uważam, że powinno być wyodrębnione ubezpieczenie związane z opieką długoterminową. Oczywiście lepiej byłoby, gdyby obciążenia składkowo-podatkowe się nie zmieniły, ale jeśli będzie to niemożliwe, to może warto rozpocząć dyskusję nad takim dodatkowym ubezpieczeniem i świadczeniem.

CV

Dr hab. Agnieszka Chłoń-Domińczak, prof. SGH w Warszawie, jest prorektorką tej uczelni ds. nauki oraz dyrektorką Instytutu Statystyki i Demografii SGH. Członkini Komitetu Nauk Demograficznych PAN, liderka polskiej grupy badawczej SHARE 50+. Była wiceminister pracy. Bada demografię, systemy emerytalne, rynek pracy, politykę społeczną, systemy ochrony zdrowia oraz edukację.

Jesteśmy przygotowani na konsekwencje zmian demograficznych dla systemu ochrony zdrowia?

Nie do końca. Zmiany demograficzne oznaczają wzrost liczby osób najstarszych, i to w ciągu kilku lat, który będzie postępował. Nie mamy odpowiedniej liczby personelu medycznego zajmującego się osobami starszymi, nie mamy wystarczającej liczby usług medycznych i opiekuńczych. Nie jesteśmy przygotowani finansowo na te zmiany, bo osoby starsze częściej niż młodsze niedomagają i chorują. Potrzebne są wyższe nakłady na ich zdrowie niż dla ludzi młodszych. U 50-latków zaczyna się pogarszanie samopoczucia oraz zdrowia. I pogłębia się wraz z wiekiem.

Pozostało 94% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Gospodarka
Lepsza codzienność: Polacy uważają, że UE zmienia ich życie osobiste
Gospodarka
Tomasz Gajderowicz, Instytutu Badań Edukacyjnych: Erasmus pomógł zrobić z nas euroentuzjastów
Gospodarka
Dobre dwie dekady dla Polski w UE. Kolejne też będą sukcesem?
Gospodarka
Na ile lat wojny wystarczy Ukrainie konfiskata wszystkich rosyjskich aktywów
Gospodarka
Francja zachowała niższy rating, inwestorów to nie zniechęca
Materiał Promocyjny
Wsparcie dla beneficjentów dotacji unijnych, w tym środków z KPO