Jean-Claude Juncker skutecznie wprowadza w życie swoją zasadę, która – według nieoficjalnych przekazów z Komisji Europejskiej – brzmi: „Żadnych sankcji do końca mojej kadencji", czyli do 2019 roku. Hiszpania i Portugalia, które nie wypełniły wyznaczonych im terminów obniżenia deficytu budżetowego, dostały kolejny rok na dostosowania.
W przypadku Hiszpanii obniżenie poniżej 3 proc. PKB miało nastąpić w 2016 roku, przesunięto ten termin na 2017 r. Z kolei Portugalia, której pierwotny termin dostosowania przypadał na 2015 rok, powinna to zrobić w 2016 roku.
Zgodnie z prawem oba kraje powinny zostać ukarane sankcjami w wysokości do 0,2 proc. PKB. Jednak oba zmagają się z wysokim bezrobociem i niezadowoleniem społecznym po latach zaciskania pasa, co sprawia, że rządom trudno podejmować decyzje o kolejnych cięciach budżetowych. W obu jest też trudna sytuacja polityczna: Portugalia jest tuż po wyborach i rząd nie chce honorować zobowiązań podjętych przez poprzednią ekipę. Nowy premier Antonio Costa zauważył, że Bruksela chwaliła poprzedni rząd za politykę oszczędnościową i nie powinna teraz żądać od niego wypełniania luki pozostawionej przez poprzednią ekipę. Z kolei w Hiszpanii wybory nie przyniosły rozstrzygnięcia i zaplanowano kolejne na 26 czerwca. Ewentualna kara zaszkodziłaby obecnie rządzącym, czyli chadeckiej Partii Ludowej. A ta – z punktu widzenia Brukseli – jest partnerem odpowiedzialnym i przewidywalnym. – Stwierdziliśmy, że nie jest to odpowiedni moment gospodarczo ani politycznie, żeby wykonać ten krok. Ale będziemy musieli wrócić do tematu na początku lipca – powiedział unijny komisarz ds. gospodarczych i finansowych Pierre Moscovici.
Łagodne traktowanie Hiszpanii i Portugalii nie jest wyjątkiem. Najbardziej spektakularnym przykładem podejścia nowej Komisji do dyscypliny budżetowej była ubiegłoroczna decyzja o dodatkowych dwóch latach na obniżenie deficytu przez Francję, mimo że ta nie przedstawiła konkretnych działań naprawczych.
Łagodne traktowanie spotyka się ze sprzeciwem części komisarzy, w tym odpowiedzialnego za euro wiceprzewodniczącego Valdisa Dombrovskisa. Łotysz musi jednak publicznie ogłaszać decyzje, z którymi się nie zgadza, bo taka jest wola przewodniczącego Junckera. Według Luksemburczyka kraje dość już się nacierpiały, wzrost gospodarczy nie ma jeszcze stabilnych podstaw i karanie mogłoby zaszkodzić gospodarce.