W ostatni weekend na lotniskach pracownicy linii lotniczych „wyłuskiwali" obywateli Iranu, Iraku, Somalii, Syrii, Jemenu, Sudanu i Libii. Odmawiali im lotu, bo obawiali się kar. Potem na ulice i lotniska w amerykańskich miastach wyszły wielotysięczne demonstracje. Wszyscy protestujący domagają się od Donalda Trumpa, aby jeszcze raz zastanowił się nad swoją decyzją, która jest wyjątkowo szkodliwa.
Cierpi Dolina Krzemowa
Najgłośniej słychać sprzeciw szefów wielkich firm informatycznych z Doliny Krzemowej, bo tam imigrantów, także z krajów Bliskiego Wschodu, pracuje najwięcej i są to firmy prawdziwie globalne, które nie mogą sobie pozwolić na jakiekolwiek sygnały dotyczące tarć religijnych bądź rasowych. – W tym zakazie nie ma jakiegokolwiek logicznego sensu ani z moralnego, ani z humanitarnego punktu widzenia. Wysyłamy właśnie na cały świat fatalny sygnał i nie wyobrażam sobie, żeby jakakolwiek firma amerykańska mogła na nim skorzystać – mówił Tim Cook, szef Apple Inc. Protestują także Elon Musk, założyciel Tesli Motors, oraz Travis Kalanick, współzałożyciel Ubera. Obydwaj zatrudniają imigrantów, także z Bliskiego Wschodu.
Dyrektor generalny Netflixa Reed Hastings napisał w oświadczeniu, że postępowania Trumpa nie można akceptować, bo jest ono całkowicie sprzeczne z amerykańskimi ideałami wolności. A do organizacji zajmujących się pomocą uchodźcom już zaczynają płynąć milionowe kwoty, które mają im pomóc w przetrwaniu obecnych trudności. Sam Google przekazał 4 mln dol. – 2 mln pochodzą od firmy, drugie tyle zebrali jej pracownicy. Zakaz wjazdu dotknął 187 pracowników Google. Koordynacją pomocy zajmuje się American Civil Liberties Union.
Mike Parker, prezes Nike Inc., zapowiedział pomoc w sfinansowaniu noclegów dla osób, które ucierpiały z powodu decyzji prezydenta. Z kolei Howard Schultz, szef Strabucksa, obiecał, że w ciągu najbliższych pięciu lat zatrudni 10 tys. uchodźców w kilkudziesięciu krajach świata.
Gary Shapiro, dyrektor Consumer Technology Association, który wcześniej zapewniał, że Trump wie, co jest najlepsze dla kraju, teraz widząc, jak zostały dotknięte firmy tej branży, oburza się, że wstrzymanie wjazdu osób posiadających wizy i zielone karty zezwalające na pracę i pobyt wyłącznie na podstawie kraju pochodzenia i wyznania to fatalny sygnał dla światowego biznesu. Prezes General Electric Jeffrey Immelt, sam zdeklarowany republikanin, obiecał pracownikom, że głos koncernu zostanie usłyszany w administracji. „Podkreślimy, jak jest to dla nas ważne" – napisał Immelt w okólniku. GE jest obecne w 180 krajach, w tym w sześciu z siedmiu, które znalazły się na czarnej liście Trumpa.