Euro nie mnoży bogactwa

Wspólna waluta nie zmniejszyła różnic w poziomie rozwoju gospodarczego w strefie euro. Po prawie 17 latach jest nawet gorzej – ocenia EBC.

Aktualizacja: 04.08.2015 07:25 Publikacja: 03.08.2015 22:00

Krajom, które tworzyły unię monetarną w 1999 i 2001 roku, wspólna waluta nie przyniosła żadnych korz

Krajom, które tworzyły unię monetarną w 1999 i 2001 roku, wspólna waluta nie przyniosła żadnych korzyści.

Foto: Bloomberg

Wnioski z analizy opublikowanej przez Europejski Bank Centralny są pesymistyczne. Krajom, które tworzyły unię monetarną w 1999 i 2001 roku (wtedy dołączyła Grecja), wspólna waluta nie przyniosła żadnych korzyści. Nie doszło bowiem do zniwelowania różnic w poziomie życia. Wręcz przeciwnie: w biedniejszych krajach strefy euro jest teraz jeszcze gorzej.

Eksperci EBC przez rzeczywistą konwergencję rozumieją zbliżanie się do siebie realnego poziomu PKB na mieszkańca.

„Nowa" Unia przoduje

Z danych EBC wynika, że od 1999 roku (wtedy euro zastąpiło waluty narodowe w pierwszych 11 krajach UE) w Unii nastąpiła pewna konwergencja. Poziom życie poprawił się relatywnie w krajach, które przystąpiły do UE w 2004 lub 2007 roku. Najbardziej widać to w przypadku Estonii, Łotwy, Litwy, Rumunii i Słowacji. Wszystkie, poza Rumunią, są już członkami strefy euro.

Nie było jednak żadnej konwergencji w krajach, które tworzyły unię monetarną. Nie sprawdziło się oczekiwanie, że wspólna waluta zadziała jak katalizator dla bogacenia się krajów. Biedniejsze z nich dalej odstają od unijnej średniej albo w takim samym stopniu jak 17 lat temu (Hiszpania i Portugalia), albo nawet znacznie bardziej (jak Grecja).

Niepokojący jest przypadek Włoch, które w 1999 roku można było zaliczyć do bogatszych krajów UE, a teraz znalazły się poniżej średniej. Częściowym wyjaśnieniem jest kryzys finansowy po upadku Lehman Brothers w 2008 roku, który doprowadził do erozji dochodów bardziej wrażliwych krajów UE. Jednak nie wyjaśnia on w pełni zjawiska różnic, bo np. bardzo doświadczona przez kryzys Irlandia odbudowuje się w niezłym tempie i pozostaje w gronie bogatszych państw Unii.

W przypadku Hiszpanii i Grecji do 2007 roku rzeczywiście wzrost gospodarczy był relatywnie szybszy. Ale w Portugalii już nie.

Autorzy analiz wskazują na trzy przyczyny niepowodzenia projektu euro. Po pierwsze: instytucjonalne. Gospodarka rozwija się lepiej w dobrym otoczeniu instytucjonalno-regulacyjnym, a więc tam, gdzie są skuteczny rząd, dobrze przepisy dla biznesu i mały zakres szarej strefy. Wszystkie kraje, które pozostały relatywnie biedne albo nawet zbiedniały, czyli Hiszpania, Portugalia, Grecja i Włochy, wypadają gorzej w sporządzanym przez Bank Światowy rankingu jakości rządzenia.

Nieelastyczny rynek pracy

Drugą przyczyną jest sztywność rynków pracy i produktów. Cierpi na to cała czwórka wspomnianych krajów. Sztywny rynek pracy to taki, na którym występuje wysoki poziom ochrony pracownika i rozwinięty jest system układów zbiorowych (uniemożliwiających elastyczność wynagrodzenia). Sztywny rynek produktów objawiał się z kolei brakiem konkurencji w wielu sektorach. Obie te cechy uniemożliwiały efektywną alokację kapitału.

Bo pieniądz był za tani

Wreszcie trzeci powód to zbyt tani pieniądz, który pozwolił na wybuch krajowego popytu konsumpcyjnego i stworzył mylne wrażenie świetlanej przyszłości. Pieniądz stał się realnie tani w tych krajach, bo stopy nominalne w przypadku wspólnej waluty gwałtownie spadły, a inflacja w tych krajach była wyższa niż np. w Niemczech.

Ta iluzja wiecznego wzrostu, czyli przekonanie, że dochody budżetowe wynikające z boomu konsumpcyjnego utrzymają się na wysokim poziomie również w przyszłości, była szczególnie silna w Hiszpanii i Grecji. Tamtejsze rządy prowadziły więc procykliczną politykę fiskalną, czyli nie oszczędzały w czasach prosperity. Gdy wybuchł kryzys, doszło do gwałtownego wzrostu długu publicznego. W Hiszpanii i Irlandii doszło też do nadmiernego zadłużenia sektora przedsiębiorstw oraz bańki spekulacyjnej na rynku nieruchomości.

Brak rzeczywistej konwergencji w gronie 12 krajów założycielskich strefy euro jest szczególnie rozczarowujący, gdy spojrzeć na wyniki krajów Europy Środkowo-Wschodniej. W ich przypadku, w tym również Polski, widać wyraźny postęp, i to niezależnie od tego, czy są one członkami strefy euro.

Eksperci nie analizują szczegółowo ich sytuacji. Ale po spojrzeniu na dane historyczne, wydaje się, że wspólna waluta nie miała żadnego znaczenia dla bogactwa krajów, co może być czynnikiem zniechęcającym do jej przyjęcia.

Wyjaśnieniem różnic nie może być nawet strumień funduszy strukturalnych zasilających nasz region, bo w przeszłości pełnymi garściami korzystały z niego właśnie Hiszpania, Portugalia czy Grecja.

Raoul Rupparel, ekspert think tanku Open Europe

Pewne zbliżenie gospodarek krajów strefy euro następowało, ale wszystko to podmył kryzys, który rozpoczął się w 2008 roku.

Na pewno jednak da się dziś twierdzić, że pieniądze, które płynęły do biedniejszych krajów strefy euro, nie były wykorzystywane we właściwy sposób, nie finansowały stabilnego wzrostu gospodarczego. W Irlandii i Hiszpanii na przykład posłużyły do nadmuchania baniek na rynku nieruchomości.

Nie było wystarczającego nadzoru ze strony państwa nad tym, co finansuje tani pieniądz. Ale na poziomie zarządzania strefą euro nie było też mechanizmu radzenia sobie z krajami, które mają różny poziom inflacji.

Brak realnej konwergencji jest więc mieszanką błędów w konstrukcji strefy euro i w politykach narodowych.

Nie wiem, czy da się to naprawić, bo państwu trudno w sposób doskonały kontrolować, co finansuje prywatny pieniądz w gospodarce.

Na pewno same rządy mogą uniknąć błędów Grecji czy Portugalii, gdzie te tanie pieniądze zostały wykorzystane na podwyższenie emerytur i pensji w sektorze publicznym.

Konwergencja tylko nominalna

Poziom zamożności nie jest kryterium wejścia do strefy euro, bo zakładano, że różnice wyrównają się już po. Dlatego od przyszłego członka nie wymaga się realnej konwergencji, ale tylko nominalnej konwergencji.

Kryteria obejmują deficyt sektora finansów publicznych poniżej 3 proc. PKB, dług publiczny poniżej 60 proc. PKB, inflację nie wyższą niż średnia w trzech najlepszych krajach UE powiększona o 1,5 pkt proc., a długoterminowa stopa procentowa (dla dziesięcioletnich obligacji skarbowych) nie wyższa niż średnia z tych samych trzech krajów powiększona o 2 pkt proc. Kryteria z Maastricht obejmują także stabilny kurs walutowy, czyli uczestniczenie w europejskim mechanizmie kursowym przynajmniej przez dwa lata. W tym systemie kurs nie może odchylać się od parytetu wobec euro o więcej niż +/- 15 proc. W pierwszej fali tworzących strefę euro liberalnie potraktowano kryterium długu publicznego, żądając tylko udowodnienia tendencji spadkowej. To pozwoliło na przyjęcie wspólnej waluty krajom takim, jak: Belgia, Włochy czy Grecja, gdzie dług był wyższy niż 60 proc. PKB. Ponadto w przypadku Grecji okazało się po latach, że kryterium deficytu budżetowego poniżej 3 proc. PKB było możliwe do spełnienia tylko dzięki manipulacjom księgowym.

Wnioski z analizy opublikowanej przez Europejski Bank Centralny są pesymistyczne. Krajom, które tworzyły unię monetarną w 1999 i 2001 roku (wtedy dołączyła Grecja), wspólna waluta nie przyniosła żadnych korzyści. Nie doszło bowiem do zniwelowania różnic w poziomie życia. Wręcz przeciwnie: w biedniejszych krajach strefy euro jest teraz jeszcze gorzej.

Eksperci EBC przez rzeczywistą konwergencję rozumieją zbliżanie się do siebie realnego poziomu PKB na mieszkańca.

Pozostało 94% artykułu
Gospodarka
Amerykański kredyt 20 mld dol. dla Ukrainy spłaci Putin
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Gospodarka
Polacy mają dość klimatycznych radykałów
Debata TEP i „Rzeczpospolitej”
Jak pogodzić Europejski Zielony Ład z konkurencyjnością gospodarki?
Gospodarka
Ireneusz Dąbrowski, RPP: Rząd sam sobie skomplikował sytuację
Materiał Promocyjny
Do 300 zł na święta dla rodziców i dzieci od Banku Pekao
Gospodarka
Ile pieniędzy potrzeba Ukrainie na wojnę w 2025 roku? Fitch policzył