Amerykańskim giełdom nie pomogły dziś dobre wyniki Citigroup.  Dane makro i obawy o kryzys zadłużenia w strefie euro pociągnęły indeksy w dół. Słaby początek notowań wieściły już spadki na europejskich parkietach spowodowane wypowiedzią niemieckiego ministra finansów, Wolfganga Schaeuble, który stał się antybohaterem dzisiejszego dnia.  Minister wywołał silną przecenę na rynkach akcji mówiąc, że na niedzielnym szczycie (23 października) przywódców Unii Europejskiej nie zostaną podjęte ostateczne decyzje w sprawie rozwiązania kryzysu długu w Strefie Euro.

Przed rozpoczęciem sesji  świetnymi wynikami pochwalił się Citigroup. Trzeci największy amerykański bank pozytywnie zaskoczył analityków lepszymi od oczekiwań wynikami za trzeci kwartał.  W ciągu trzech miesięcy od lipca do września zysk netto Citigroup wyniósł 3,77 mld dol. wobec 2,17 mld dol. w analogicznym okresie w zeszłym roku. Na akcję przypadło więc 1,23 dol. zysku netto wobec 72 centów w zeszłym roku. Tymczasem ekonomiści ankietowani przez Bloomberga prognozowali że zysk netto na akcję wyniesie 82 centy.

Mimo to giełdy za oceanem nie były w stanie zaświecić na zielono. Inwestorom nie pomogły też dane makro. Wprawdzie jak podał Fed, produkcja przemysłowa w USA we wrześniu wzrosła o 0,2 proc, i okazała się być zgodna z oczekiwaniami, to publikowany później indeks produkcyjny NY Empire State okazał się znacznie gorszy od oczekiwań.

W efekcie amerykańskie parkiety kontynuowały marsz na południe. Na zamknięciu sesji Dow Jones stracił 2,13 proc., Nasdaq finiszował 1,98 proc. poniżej piątkowego zamknięcia, a S&P500 zakończył dzień na 1,94 proc. minusie