Początek wtorkowych notowań mógł napawać optymizmem. WIG20 zaczął dzień na plusie, do czego w dużej mierze przyczyniła się wzrostowa sesja na Wall Street. Nie tylko jednak Warszawa skorzystała na dobrych nastrojach amerykańskich graczy. Również bowiem inne europejskie parkiety zaczęły dzień od wzrostów. Inwestorzy szybko jednak musieli zapomnieć o wydarzeniach w Stanach Zjednoczonych. Na tapecie znalazły się bowiem dane makroekonomiczne z Europy. Jeszcze przed południem rynki poznały odczyty indeksów PMI dla usług z czołowych gospodarek oraz całej strefy euro. Jak się jednak okazało z dużej chmury mały deszcz. Większość opublikowanych danych była bowiem zgodna z prognozami ekonomistów. Indeks PMI dla usług w Niemczech wyniósł w lipcu 56,7 pkt podczas, gdy eksperci spodziewali się odczytu na poziomie 56,6 pkt. Nieco słabszy okazał się odczyt indeksu PMI dla usług w strefie euro. Wyniósł on 54,2 pkt podczas gdy prognozowano 54,4 pkt. To było jednak za mało, aby zmobilizować stronę podażową do odważniejszych ruchów.
Niestety również kupujący nie kwapili się do bardziej zdecydowanego ataku. W efekcie, na warszawskim parkiecie, zaczęło się przeciąganie liny. Z każdą godziną handlu WIG20 zaczął jednak niebezpiecznie zbliżać się do poziomu poniedziałkowego zamknięcia notowań. Ostatnim akordem sesji były dane z amerykańskiego rynku. Te okazały się wyjątkowo dobre. Indeks ISM dla sektora usług w USA wyniósł w lipcu br. 58,7 pkt wobec 56,0 pkt w poprzednim miesiącu. Z kolei zamówienia na towary wzrosły o 1,1 proc. Był to wynik lepszy od oczekiwań specjalistów. To przesądziło o tym, że sesję na głównych europejskich parkietach wygrały byki. WIG20 zyskał 0,3 proc. DAX w momencie zamknięcia handlu w Warszawie zyskiwał 0,5 proc. Francuski CAC40 rósł 0,3 proc.
Inwestorzy na naszym rynku postawili na selekcję. O ile bowiem największe spółki zyskały na wartości, tak zdecydowanie słabiej poradziły sobie średnie i małe przedsiębiorstwa. WIG50 stracił 1,1 proc. zaś WIG250 spadł o 0,4 proc. Obroty na całym rynku wyniosły 720 mln zł.