W czwartek w Brukseli spotkają się przywódcy Unii Europejskiej, aby rozmawiać o wspólnym budżecie i nowym celu redukcji emisji dwutlenku węgla na 2030 r. Ważyć się będą więc także losy unijnych funduszy, które mają pomóc Polsce odbudować się po pandemii koronawirusa i zrealizować kosztowne inwestycje w zieloną transformację całej gospodarki.
Konieczne inwestycje
W grę wchodzi pozyskanie przez Polskę minimum 30 mld euro dotacji i 11 mld euro pożyczek i gwarancji tylko na ochronę klimatu. To potężna kwota, ale potrzeby inwestycyjne naszego kraju też są ogromne, zwłaszcza w energetyce. Jak przewiduje resort klimatu, na budowę elektrowni atomowych potrzebujemy około 150 mld zł, a na rozwój farm wiatrowych na morzu – kolejnych 130 mld zł. Sama Polska Grupa Energetyczna na inwestycje w najbliższej dekadzie planuje wydać 75 mld zł. Około 25 proc. potrzebnych nakładów chce pozyskać ze źródeł pomocowych.
Dekarbonizacja gospodarki jest niezbędna, by sprostać coraz bardziej ambitnym unijnym celom klimatycznym. Polska wciąż ponad 70 proc. energii elektrycznej produkuje z węgla. Natomiast jeśli ścieżka narysowana przez resort klimatu dojdzie do skutku, to do 2030 r. udział ten zmniejszy się do 37 proc., a w 2040 r. – już tylko 11 proc.
Eksperci zachęcają Polskę do większych ambicji. Forum Energii przekonuje, że transformacja energetyczna może być motorem rozwoju po kryzysie wywołanym pandemią – napędzać nowe, czyste technologie i nowe miejsca pracy. Do tego jednak potrzebne jest szybsze odejście od węgla, elektryfikacja transportu, modernizacja przemysłu i przyjazne dla środowiska rolnictwo.
Choć Polska jak dotąd nie zadeklarowała celu osiągnięcia neutralności klimatycznej, to zrobiło to już kilka dużych krajowych koncernów, w tym PGE i PKN Orlen – do 2050 r. Podobny cel, z tym że na rok 2040, określiła Wielkopolska wschodnia, która dziś mocno uzależniona jest od węgla brunatnego.