Jego zdaniem system, który opracowywany jest na grudniowy szczyt COP21 w Paryżu, nie uwzględnia zasady równości i sprawiedliwości. – Wprowadzenie takiego rozwiązania skutkowałoby tym, że uprawnienia migrowałyby do tych podmiotów, które miałyby większą siłę nabywczą. A to oznacza, że małe państwo z Karaibów nie mogłoby funkcjonować w tym samym systemie co Szwajcaria. To mrzonka – twierdzi wiceminister i podkreśla, że konferencja klimatyczna COP21 może zatem nie przynieść oczekiwanych rozwiązań. – W Kopenhadze negocjowaliśmy umowę, która nakładała na strony jednolity rodzaj zobowiązań. Wówczas, w 2009 roku, taki postulat wynikał z logiki negocjacji. Dziś negocjujemy umowę, której elementem mają być dobrowolne kontrybucje 195 państw. To oznacza dużą różnorodność celów i instrumentów, które miałyby funkcjonować w ramach reżimu po COP21 – wyjaśnił wiceminister.