Chociaż zarówno unijni politycy, jak też wielu przedsiębiorców i konsumentów dostrzegają potrzebę zielonej transformacji i jej potencjał rozwojowy, to pojawiają się też pytania o sposób i tempo jej przeprowadzania. Nie brakuje też obaw o koszt zmian, które mają doprowadzić do osiągnięcia do 2050 r. neutralności klimatycznej unijnej gospodarki. O związanych z tym szansach i obawach dyskutowali w Karpaczu uczestnicy debaty pt. „Zielona transformacja: siła napędowa czy zagrożenie dla naszego przemysłu?”.
Rozwój i mniej emisji
O sile napędowej, jaką zielona transformacja może być dla innowacyjności i gospodarki Unii, przekonywał Viktor Elbling, ambasador Niemiec w Polsce. Jak przypominał, ostatnie dekady pokazały, że rozwój gospodarczy może być połączony ze zmniejszaniem emisji; od początku lat 90. europejska gospodarka urosła o 60 proc. przy jednoczesnym 20-proc. ograniczeniu emisji. Potrzebę zrównoważonego rozwoju opartego na odnawialnych źródłach energii potwierdziła także agresja Rosji na Ukrainę, która zwróciła uwagę na ryzyko związane z dostawami rosyjskiego gazu.
Zdaniem Viktora Elkbinga wiele firm jest przygotowanych do transformacji, w tym firm niemieckich inwestujących w Polsce, które coraz częściej chcą bazować na czystej energii. Polska ma szanse stać się dużym producentem energii z zielonego wodoru, który może odegrać kluczową rolę w rozwoju energetyki, a który ma coraz większe znaczenie w Niemczech.
Jednocześnie zielona transformacja oznacza konieczność dostosowania się do licznych regulacji. Wymaga to dużych inwestycji, no i podwyższa też koszty produkcji w Europie.
Prowadzący debatę Lars Gutheil, dyrektor generalny Polsko-Niemieckiej Izby Przemysłowo-Handlowej, zwracał uwagę na zjawisko przenoszenia części produkcji z Europy do Chin. Uczestnicy debaty nieraz powoływali się na przykład Chin, które w krótkim czasie wyrosły na globalnego potentata rynku aut elektrycznych.