Wynika z niej, że deficyt finansów publicznych już w tym roku osiągnie poziom 3 proc. PKB, a nie, jak wcześniej szacowano, 3,4 proc. PKB. Do 2010 roku obniży się zaś jeszcze bardziej: do 2,5 proc. PKB. – Oznacza to, że możemy się starać o zdjęcie z nas procedury nadmiernego deficytu, a potem rozpocząć rozmowy o zamianie złotego na euro – wyjaśniła wicepremier Zyta Gilowska. – Decyzję w tej sprawie podejmować będą jednak politycy.
Ci zaś są w deklaracjach ostrożni. Mówią o kosztach, które będą musieli ponieść najbiedniejsi obywatele, albo możliwym spowolnieniu tempa rozwoju gospodarczego.
Ekonomiści obawiają się, czy tegoroczny wynik uda się zachować przez następne lata. Zdaniem Mirosława Gronickiego może to być trudne. Uspokaja jednak, że nie ma zagrożenia jakąś katastrofą.
– Pogorszenia można by się spodziewać, gdyby dynamika wzrostu gospodarczego nagle bardzo osłabła, a takich widoków nie ma – mówi ekonomista.
Bardziej dosadny jest Radosław Bodys, ekonomista Merrill Lynch.