W minionym miesiącu zyski przyniosły tylko państwowe obligacje i gotówka trzymana na koncie. Wskaźnik największych firm warszawskiej giełdy, WIG20, spadając o ponad 23 proc., zaliczył drugi najgorszy miesiąc w swojej historii. Więcej stracił tylko w sierpniu 1998 r., kiedy na fali kryzysu finansowego w Rosji obniżył się o 31,8 proc.
Jak wspomina były prezes GPW Wiesław Rozłucki, jeszcze bardziej dotkliwe były spadki w 1994 r. Wtedy miesięczne zniżki WIG kilkakrotnie przekraczały 20, a raz nawet 30 procent. – Dla osób, które wtedy działały na rynku, zniżki były jeszcze bardziej dotkliwe niż obecne, ale skala i znaczenie tamtej giełdy były mniejsze – mówi Rozłucki. Październik mimo doskonałego ostatniego tygodnia okazał się katastrofalny dla wszystkich rynków giełdowych. Amerykański Dow Jones Industrial w październiku stracił najwięcej od dziesięciu lat, a dla Standard & Poor’s 500 październik był najgorszym miesiącem od 1987 r. Podobnie było w Europie, gdzie wskaźnik 600 największych firm spadł najmocniej od sześciu lat.
Zniżki giełdowe fatalnie odbiły się również na polskich funduszach inwestycyjnych. Według Zbigniewa Jagiełły, prezesa Pioneer Pekao TFI, różnica między wartością środków wycofanych z funduszy a nowymi wpłatami wyniosła w październiku 7–8 mld zł. Dokładając do tego spadek wyceny instrumentów w portfelach funduszy, ich aktywa mogły się obniżyć o ponad 20 proc., do kwoty poniżej 70 mld zł. To poziom ponad dwa razy niższy niż jeszcze rok temu.
Niskie ceny znów przyciągnęły na rynek indywidualnych inwestorów, często szukających spekulacyjnych zysków.
– Część osób ostatnie spadki odczytała jako sygnał do kupna. Zaczęli się pojawiać nowi klienci – mówi Roland Paszkiewicz z CDM Pekao.– Ruch na rachunkach drobnych inwestorów jest dużo większy – przyznaje Jarosław Kowalczuk, prezes DI BRE.