Widać, że bank ten jest ewidentnie negatywnie nastawiony do Polski, ale ma takie prawo. Jeśli ich prognozy się nie sprawdzą, to oni i ich klienci dużo stracą – ocenia Ryszard Petru, ekonomista SGH. Jeden z największych holdingów finansowych na świecie okazał się odpowiedzialny za „cudowną” końcówkę sesji 12 listopada, w której WIG20 wzrósł nagle o ok. 5 proc. Pod koniec października analitycy JP Morgan wydali niekorzystny raport dla złotego. – Główną walutą, w której obecnie widzimy słabość, jest złoty – przekonywali. Złoty zareagował na to mocnym spadkiem wartości. Większość polskich ekonomistów pytanych przez „Rz” oceniało raport jako nierzetelny i oparty na nieaktualnych danych. JP Morgan zapewnił, że tak nie było.
Na początku listopada analitycy zwracali uwagę na potencjalne powiązanie między mocnymi spadkami na GPW a innym raportem JP Morgan. Obniżono w nim prognozy PKB na 2009 r. dla krajów Europy Centralnej i Wschodniej. Przewidywania dla Polski spadły do 1,5 proc. – znacznie poniżej prognoz innych ekonomistów i banków. Do dziś oficjalna prognoza ministerstwa finansów zakłada rozwój Polski w przyszłym roku na poziomie 4,8 proc., choć niebawem zostanie ona zweryfikowana.
Polscy ekonomiści na razie są dalecy od formułowania spiskowych teorii. – Nie podejrzewam spisku JP Morgan. Odrzucam sugestie, że jest to skoordynowane działanie – mówi Wiesław Rozłucki, były wieloletni prezes warszawskiej giełdy. – Departamenty odpowiedzialne za publikacje i inwestycje działają w dużej niezależności od siebie.
Tyle że obecnie wiele instytucji finansowych wykorzystuje rozchwianie rynku do zarabiania pieniędzy. – Przy takiej niestabilności instytucje finansowe, głównie fundusze hedgingowe, zajmują odpowiednie pozycje, dołując później celowo wartość danego instrumentu – mówi Sebastian Buczek, doradca inwestycyjny i prezes Quercus TFI.
KNF w swoim wczorajszym komunikacie odnośnie „cudownego” zakończenia sesji z 12 listopada napisał, że osoba działająca w imieniu JP Morgan Securities zrealizowała zlecenie, które wstrząsnęło całą giełdą, dla realizacji własnych ekonomicznych interesów. Chodziło o zajęte wcześniej pozycje na rynku terminowym. Kwestią otwartą do ustalenia przez prokuraturę pozostaje, kto był pierwotnym autorem zlecenia. Jeśli się okaże, że sam JP Morgan, to jego wizerunek mocno ucierpi.