— Mamy nowoczesny system emerytalny, który równocześnie słabo zabezpiecza on jego uczestników oraz wiąże się z ogromnymi kosztami — dodał prof. Maciej Żukowski.
Według wyliczeń, przeciętnie zarabiający emeryt w 2005 r. mógł dostać ok. 3/4 ostatnich zarobków, podczas, gdy w 2050 r. - z obu filarów będzie mógł liczyć na ok. 44 proc. zarobków. Zdaniem Żukowskiego, emerytury będą zatem niewystarczające dla sporej części społeczeństwa i w wielu wypadkach ludzie będą musieli korzystać z pomocy społecznej.
Zdaniem prezes Izby Gospodarczej Towarzystw Emerytalnych Ewy Lewickiej, reforma emerytur robiona była nie po to by podnieść świadczenia, ale by stworzyć system, „który się nie załamie i będzie reagował na zmieniającą się sytuację”. — Nie robiliśmy tego dla emerytów, ale dla młodych pokoleń, które nie byłyby w stanie sfinansować dotychczasowego systemu — tłumaczyła była wiceminister pracy.
Maciej Żukowski powiedział, że dopłacamy do systemu emerytalnego 3,5 proc. PKB, dla porównania 4,4 proc. PKB idzie na wydatki na opiekę społeczną. — Do 2050 r. nie wyjdziemy z deficytu związanego z reformą emerytalną — dodał.
Profesor Żukowski zapewnił jednak, że błędem byłoby zawrócenia tego co zostało zrobione. Potrzebne jest dokończenie reformy. Przede wszystkim zaś zrównanie wieku emerytalnego kobiet i mężczyzn czy wprowadzenie większych zachęt do dodatkowego oszczędzania na starość. Marek Bucior, wiceminister pracy i polityki społecznej, zapowiedział, że jego resort w 2010 r. ma powrócić do rozmów z Ministerstwem Finansów na temat wprowadzenia większych ulg dla oszczędzających z III filarze.