Gdyby jednak się okazało, że na drodze do powrotu koniunktury pojawiły się kolejne przeszkody, chińskie władze są gotowe do uruchomienia nowego pakietu stymulującego gospodarkę. Pierwszy miał wartość prawie 590 mld dolarów.
– Jesteśmy w stanie uporać się z największymi trudnościami. Mamy dosyć amunicji, by w każdej chwili uruchomić nowy pakiet – mówił Wen Jiabao podczas dorocznej sesji parlamentu. Nie ukrywał, że ten rok będzie dla gospodarki najtrudniejszy w tym stuleciu. Styczniowe dane dowodzą, że pesymizm premiera jest uzasadniony. Produkcja przemysłowa była niższa o 17,5 proc. niż przed rokiem.
Eksport skurczył się o ponad 40 proc. Wartość spółek na giełdzie w Chinach spadła o 65 proc., a według najbardziej optymistycznych prognoz liczba bezrobotnych w połowie roku wzrośnie z obecnych 10 do 20 milionów.
Chińczycy wierzą nadal, że pobudzając konsumpcję i popyt wewnętrzny, uda im się w tym roku osiągnąć 8-proc. wzrost gospodarczy. Jednak dla tego kraju, który przyzwyczaił świat do dwucyfrowego tempa rozwoju, to niemal recesja. Takie tempo wzrostu przy rosnącym bezrobociu może wręcz doprowadzić do niepokojów społecznych. To dlatego na rozkaz Pekinu banki rwą się dzisiaj do udzielania kredytów. Mogą sobie na to pozwolić, bo poziom lokat znacznie przewyższa wartość udzielonych kredytów.
Zdaniem premiera Chin rynkom światowym bardziej niż pieniądze czy złoto potrzebne jest dzisiaj zaufanie. Łatwo mu to mówić, kiedy chińskie rezerwy to około 2 bln dolarów.