Podczas gdy na ubiegłorocznym forum w Davos świat biznesu spoglądał z nadzieją na polityków, oczekując rządowego wsparcia przy wychodzeniu z finansowej zapaści, w tym roku jest odwrotnie. Wystąpienia polityków są oczekiwane z obawą.
Tym bardziej że w ostatnich tygodniach wielu z nich – na czele z prezydentem USA – zapowiedziało plany większej ingerencji w działalność banków, nie szczędząc przy okazji krytycznych komentarzy pod adresem bankowców, którzy wracają do tradycji wysokich bonusów. Przedstawiciele władz francuskich już zapowiedzieli, że w planowanym na środowy wieczór wystąpieniu prezydent Nicolas Sarkozy będzie apelował o radykalne reformy systemu finansów.
Obecni w Davos przedstawiciele banków przy każdej okazji bronili interesów branży, zwłaszcza największych instytucji, które w wyniku planowanych regulacji mogą stracić na wielkości. – Nie ma żadnych dowodów na to, że zmniejszenie banków to sposób na uniknięcie powtórki z kryzysu finansowego – argumentował Robert Diamond, prezes brytyjskiego giganta Barclays. Za dużymi bankami (w USA) ujął się także finansista George Soros, podkreślając, że plany prezydenta Obamy dotyczące ich opodatkowania są przedwczesne.
Nadmiernych regulacji obawiają się nie tylko zresztą bankowcy, ale i przedstawiciele innych branż. Jak wynika z ogłoszonego wczoraj raportu firmy doradczej PricewaterhouseCoopers, aż sześciu na dziesięciu światowych menedżerów wymienia je jako jedno z głównych zagrożeń dla rozwoju biznesu. Wyżej znalazło się tylko zagrożenie związane z przedłużającą się recesją.
Mimo tych obaw raport PwC opracowany na podstawie opinii prawie 1,2 tys. szefów największych firm w świecie wykazuje wzrost optymizmu w porównaniu z ubiegłym rokiem. Aż ośmiu na dziesięciu szefów największych firm na świecie przewiduje, że ich przedsiębiorstwa zanotują w 2010 roku wzrost przychodów, a prawie co trzeci jest tego bardzo pewny. Przed rokiem o poprawie wyników mówiło 21 proc. top menedżerów.