Zmiany te nastąpią, chyba że rząd wygra w Brukseli przedłużenie stosowania obowiązujących obecnie niższych stawek VAT na te artykuły. To jednak z powodu kryzysu, ogromnego deficytu oraz problemów z wpływami podatkowymi może być trudne.
– Negocjacje mogą się odbyć pod koniec roku i myślę, że są szanse na pozytywną odpowiedź Brukseli – ocenia Janusz Jankowiak, główny ekonomista Polskiej Rady Biznesu. – Nie spodziewałbym się jednak, że będzie ona dotyczyła dłuższego okresu niż rok, czyli do końca przyszłego roku – dodaje.
Wyższe stawki VAT na żywność oznaczałyby z jednej strony wyższe wydatki polskich rodzin, z drugiej strony ratunek dla budżetu. Teraz na książki i czasopisma obowiązuje zerowa stawka podatku, 3 proc. VAT płacimy za żywność, m.in. ryby, mięso, warzywa, owoce, tłuszcze, 7 proc. zaś przysługuje kupującym mieszkania i korzystającym z usług budowlano-montażowych. Niższa, 3-proc. stawka VAT obowiązuje też na pieluszki dla dzieci, ale ją stosujemy nielegalnie. Bruksela chce, abyśmy sprzedawali je ze stawką podstawową, 22 proc., bo to nie jest artykuł medyczny. Może się więc okazać, że z początkiem 2011 r. podrożeją też pieluchy.
Część ekonomistów wskazuje, że wzrost wpływów budżetowych mógłby sięgnąć – zakładając, że konsumpcja się nie zmieni – nawet od 25 do 35 mld zł. Janusz Jankowiak jest bardziej ostrożny w szacunkach. Uważa, że obecnie, gdy konsumpcja się zmniejsza (według unijnego urzędu statystycznego Eurostat sprzedaż detaliczna w Polsce w styczniu w porównaniu z grudniem spadła o 1 proc.), a wzrost gospodarczy jest niewielki, powrót do stawek podstawowych podatku VAT nie przyniósłby budżetowi więcej niż 8 – 10 mld zł. – Tym bardziej warto podjąć negocjacje – mówi Jankowiak.
Poseł koalicyjnego PSL Jan Łopata nie wyklucza, że dyskusja o tym, czy występować do Brukseli o przedłużenie obowiązywania obecnych stawek podatku od towarów i usług, będzie ożywiona. – Nie wyobrażam sobie, abyśmy z takim wnioskiem do Komisji Europejskiej nie wystąpili. Jednak obawiam się, że Bruksela odmówi – mówi.