Wzrost wydajności wymaga reform

Dynamika wydajności pracy w Polsce rośnie wolniej niż w innych krajach regionu. Konieczne są reformy na rynku pracy i zwiększenie liczby pracujących Polaków. Inaczej nasze towary stracą na konkurencyjności

Publikacja: 07.04.2010 03:40

Wzrost wydajności wymaga reform

Foto: Fotorzepa, MW Michał Walczak

Wydajność pracy w przemyśle w Polsce rośnie prawie cztery razy wolniej niż np. w Rumunii. Prześcigają nas też Czesi, u których wskaźnik obrazujący wydajność pracy w IV kw. 2009 r. przekroczył 11 proc.

Jeśli szybko nie poprawimy sytuacji pod tym względem, nasze towary przestaną być konkurencyjne na międzynarodowym rynku, a to odbije się niekorzystnie na eksporcie polskich firm.

[srodtytul]Węgrzy przyspieszają[/srodtytul]

Tylko Węgrzy wdrażający radykalny plan reform, który ma zredukować zadłużenie i nadmierny deficyt pod względem wydajności pracy, wyglądają gorzej niż my. Ekonomiści są jednak zgodni, że teraz także wydajność węgierskiego przemysłu zacznie silnie przyspieszać.

Widać to już zresztą po wynikach pierwszych miesięcy tego roku. Węgierski bank centralny prognozuje, że w I kwartale wydajność pracy będzie już dodatnia i sięgnie 1,4 proc., zaś w II się podwoi – do 3 proc.

[wyimek]2,25 proc. o tyle spadła w Polsce wydajność pracy w przemyśle w 2009 roku[/wyimek]

W Polsce także rośnie, ale nie tak szybko. Według GUS w styczniu dynamika sięgnęła 10 proc. w porównaniu z 9,4 proc. w grudniu 2009 r.

Przyczyn może być wiele. Ekonomiści są ostrożni w wyciąganiu wniosków, tym bardziej że wychodzimy z jednego z największych kryzysów gospodarczych w historii.

– Rok 2008, ale i ubiegły są naznaczone załamaniem produkcji spowodowanej spadkiem zamówień – wskazuje Maciej Reluga, główny ekonomista BZ WBK. – To, jak kształtowała się w tych miesiącach wydajność pracy, zależało od tego, w jakim stopniu firmy na bieżąco dostosowywały zatrudnienie do poziomu produkcji. Jeśli starały się przytrzymać pracowników i tak naprawdę dopiero teraz redukują zatrudnienie, wydajność pracy zaczyna rosnąć.

[srodtytul]Jakie zmiany[/srodtytul]

Łukasz Tarnawa, główny ekonomista PKO BP, zaznacza, że zrestrukturyzowane przedsiębiorstwa mogły sobie pozwolić na zatrzymanie ludzi. Tam zaś, gdzie zwolnienia były duże, odbiło się to na popycie konsumpcyjnym.

– W proeksportowych gospodarkach wydajność pracy siadła szybciej, ale też teraz obserwujemy dynamiczne odbicie – mówi. – Polska gospodarka jest gospodarką zamkniętą, więc u nas wydajność rośnie wolniej. Oczywiście może się to zmienić. Jedną z metod są masowe zwolnienia, jeśli zaś chcemy ich uniknąć, należy szukać innych rozwiązań – dodaje. Jego zdaniem kluczem do zwiększenia wydajności polskich przedsiębiorstw jest wzrost inwestycji w technologie, maszyny i urządzenia. – Niskie nasycenie gospodarki kapitałem ma w tym przypadku niebagatelne znaczenie – dodaje ekonomista.

[srodtytul]Ożywienie nie wystarczy[/srodtytul]

W to, że samo ożywienie gospodarki nie wystarczy, aby znacznie podnieść wydajność pracy w przemyśle, nie wierzy Piotr Kalisz, główny ekonomista Citi Handlowego. – Będziemy produkować więcej wraz z przyspieszaniem gospodarki, jednak nie będzie to taki poziom, który pozwoli nam pozostać konkurencyjnym krajem w regionie i na świecie – zaznacza ekonomista. – Sytuację na krótko może poprawić korzystny kurs walut, jednak w dłuższym okresie konieczne będzie przeprowadzenie niezbędnych reform. Jego zdaniem wprowadzenie emerytur pomostowych było pierwszym krokiem do poprawy sytuacji pod względem poziomu wydajności pracy na tle innych krajów. Jednak pilne jest wprowadzenie zmian uelastyczniających rynek pracy, umożliwienie powrotu na rynek pracy osób w wieku 50+ i przeznaczenie większych pieniędzy na badania i rozwój.

Bez tego nie poprawimy naszej sytuacji nie tylko jeśli chodzi o dynamikę wydajności pracy w przemyśle, ale i w całej gospodarce, a ta niestety – wyłączając kryzysowy rok 2009, który akurat dla Polski okazał się łaskawy i jako jedyni odnotowaliśmy wzrost PKB – na tle innych krajów w regionie nie wygląda różowo.

– Analitycy jeszcze zaliczają nas do krajów wschodzących, ale tak naprawdę nasz poziom wydajności pracy odbiega od innych gospodarek wschodzących – mówi Mirosław Gronicki, były minister finansów. – Jeśli tego nie przełamiemy, to przy kryzysie demograficznym, który nas czeka, zabraknie siły roboczej w przedsiębiorstwach. Nie będziemy więc mieli możliwości pchnięcia gospodarki do przodu. Chyba że zaczniemy korzystać z pracowników przyjezdnych, co już ma w niektórych branżach miejsce. Tak czy inaczej reformy, także na rynku pracy, są dla naszej gospodarki niezbędne – podkreśla.

[ramka]Musimy sporo nadrobić, by osiągnąć unijną średnią w wydajności pracy

Najnowsze dane Eurostatu, urzędu statystycznego UE, podsumowujące wydajność pracy w unijnych gospodarkach w przeliczeniu na jednego zatrudnionego liczone w sile nabywczej pieniądza są dla nas bezlitosne.

Przy średniej dla całej wspólnoty wynoszącej 100, w Polsce wydajność pracy to zaledwie 65,3 proc. Do średniego europejskiego poziomu brakuje nam więc prawie 35 proc. Tylko siedem krajów w całej Unii plasuje się pod tym względem dalej niż Polska. Są wśród nich republiki nadbałtyckie, Macedonia, Rumunia i Bułgaria. Ta ostatnia znalazła się w podsumowaniu Eurostatu na ostatniej pozycji z wynikiem 37,3 proc.

Najlepiej sytuacja wygląda pod tym względem w starych krajach Wspólnoty. Zdecydowanym liderem pod względem wydajności liczonej w sile nabywczej pieniądza jest tu Luksemburg, gdzie wskaźnik ten sięga 172,3 proc. Na drugim miejscu znalazła się Wielka Brytania ze 151 proc. Trzecie miejsce zajmuje Irlandia – 134,2 proc. Eurostat szacuje, że tak liczona wydajność będzie systematycznie rosła i w 2011 r. w przypadku lidera wyniesie 176,1 proc.

W Polsce w tym roku wskaźnik osiągnie 66,3 proc., a w przyszłym zwiększy się do 67,4 proc. Czyli do lidera będzie nam ciągle jeszcze brakować prawie 109 pkt proc., wobec unijnej średniej będziemy zaś w tyle o 32,6 pkt proc. [/ramka]

[ramka][b]Maciej Formanowicz, prezes Fabryki Mebli Forte[/b]

Analizowałem wydajność pracy w firmach z branży i niestety jest ona bardzo niska. Przyczyny to kilka zaniedbań, które przez ostatnie lata nie zostały nadrobione. Polskie fabryki są niedoinwestowane, a stosowane w przedsiębiorstwach technologie przestarzałe. To, co uderza na pierwszy rzut oka, to fakt, że firmy mają zbyt duże zatrudnienie w działach pomocniczych. Dysponują np. własnymi kotłowniami itp. Zupełnie nie korzystają z outsourcingu. Ja od 2005 roku zwiększyłem wydajność, redukując zatrudnienie z 3,13 do 1,8 tys. osób, a jednocześnie zainwestowałem w technologie i maszyny 130 mln zł. W tym samym czasie obroty firmy wzrosły z 400 do 500 mln zł. [/ramka]

[i]masz pytanie, wyślij e-mail do autorki

[mail=e.glapiak@rp.pl]e.glapiak@rp.pl[/mail][/i]

Wydajność pracy w przemyśle w Polsce rośnie prawie cztery razy wolniej niż np. w Rumunii. Prześcigają nas też Czesi, u których wskaźnik obrazujący wydajność pracy w IV kw. 2009 r. przekroczył 11 proc.

Jeśli szybko nie poprawimy sytuacji pod tym względem, nasze towary przestaną być konkurencyjne na międzynarodowym rynku, a to odbije się niekorzystnie na eksporcie polskich firm.

Pozostało jeszcze 94% artykułu
Finanse
Warren Buffett przejdzie na emeryturę. Ma go zastąpić Greg Abel
Finanse
Berkshire ze spadkiem zysków, rośnie za to góra gotówki
Finanse
Polacy niespecjalnie zadowoleni ze swojej sytuacji finansowej
Finanse
Norweski fundusz emerytalny z miliardową stratą
Finanse
TFI na zakupach, OFE wyprzedają polskie akcje