Od początku roku do końca września firmy w całym kraju zapowiedziały pozbycie się w ramach zwolnień grupowych aż 52,4 tys. osób. Redukcje szykują się praktycznie we wszystkich branżach, w tym takich, z których usług korzysta na co dzień niemal każdy – odzieżowej, budowlanej czy spożywczej. Etaty będzie też ciąć służba zdrowia, np. w Białymstoku zgłoszono do zwolnienia 160 osób.
W 11 województwach plany redukcji są wyższe niż w pierwszych dziewięciu miesiącach ubiegłego roku. W niektórych znacząco: np. na Śląsku skala cięć rośnie z 5,6 tys. do prawie 9,5 tys. Blisko dwukrotnie wyższe niż przed rokiem są zgłoszenia zwolnień w województwie łódzkim, a ponaddwukrotnie w lubuskim.
Firmy szykują cięcia etatów, bo ubywa im pracy. 300 osób pozbywają się z tego powodu produkujące elementy konstrukcji maszyn zakłady Zugil z Wielunia. – Załamał się rynek zamówień dla lakierni i galwanizerni. Nasi odbiorcy z Niemiec i ze Szwecji wstrzymują się z nowymi inwestycjami, więc nie mamy co robić – przyznaje Witold Jajszczok z grupy kapitałowej Gwarant, właściciela spółki. Zugil, który współpracuje m.in. z fabrykami samochodów, odczuwa skutki mocnego spadku popytu w branży motoryzacyjnej. To dlatego zakłady Fiata w Tychach zrezygnowały z początkiem października z ponad 400 pracowników tymczasowych. – Powodem decyzji jest spadek sprzedaży samochodów na rynkach zagranicznych. A tam wysyłamy prawie 98 proc. produkcji – mówi rzecznik Fiat Auto Poland Bogusław Cieślar. Jeśli rynek aut będzie się dalej tak kurczył, w przyszłym roku do podobnego kroku może być zmuszona fabryka Opla w Gliwicach.
Spora część zwolnień to efekt wcześniej rozpoczętych działań. Tak jest m.in. w przypadku Ruchu, tnącego etaty w całym kraju, szczególnie mocno w województwie śląskim. – Nasze działania nie mają nic wspólnego z kryzysem. W ubiegłym roku spółka została sprywatyzowana i przechodzi bardzo głęboką restrukturyzację – wyjaśnia prezes Wojciech Heydel.
Eksperci wskazują, że wielu przedsiębiorców chce zwalniać, choć ich sytuacja wcale nie jest zła. – Często plany zwolnień mają charakter wyprzedzający, bo firmy zakładają spowolnienie wzrostu gospodarki. Chcą się po prostu przygotować na gorszy przyszły rok – mówi Janusz Jankowiak, główny ekonomista Polskiej Rady Biznesu. Według niego bezrobocie wzrośnie w przyszłym roku o 2 – 3 pkt. proc.