To dlatego miejsca pracy na potęgę wracają do USA – wynika z najnowszego raportu Boston Consulting Group. To z kolei generuje dodatkowy eksport. Według BCG firmy amerykańskie z powodzeniem będą w stanie przejąć 2–7 proc. światowego rynku, który należał do Japończyków i Europy Zachodniej.
Najbardziej zagrożone utratą rynku są firmy niemieckie, włoskie, francuskie i brytyjskie. W porównaniu z nimi kosztowa przewaga Amerykanów wyniesie od 5 do 15 proc. W efekcie firmy produkujące w USA odbiorą tym czterem krajom 2–4 proc. ich tradycyjnych rynków eksportowych, Japończycy zaś stracą 3–7 proc. Po przełożeniu na przychody z handlu międzynarodowego ta sytuacja oznacza, że rocznie eksport z USA ma szansę wzrosnąć o 90 mld dol. – wynika z analizy BCG.
– Stany Zjednoczone stały się dzisiaj jednym z najbardziej konkurencyjnych miejsc do produkcji. To właśnie eksport stał się kołem zamachowym dla gospodarki i pomógł USA szybciej wyjść z kryzysu. Ale efekty, jakie dziś widzimy, to dopiero początek – mówił Harold L. Sirkin, jeden z autorów opracowania BCG. Jego zdaniem USA stały się jednym z najtańszych krajów rozwiniętych. Ten raport jest częścią większego opracowania zatytułowanego „Made in America. Znowu".
Autorzy wskazują również na szybkie tempo spadającej konkurencyjności firm chińskich i przypominają, że dziś kraje rozwinięte mają 60-proc. udział w światowym eksporcie dóbr przemysłowych.
Przykładów amerykańskich sukcesów jest coraz więcej. Analitycy BCG wskazują, że Toyota planuje eksport do Korei Płd. topowego modelu Camry oraz minifurgonetek Sienna. Honda i Nissan szykują się do sprzedaży aut Made in USA praktycznie na całym świecie. A niemiecki Siemens oferuje m.in w Arabii Saudyjskiej powstające w USA turbiny gazowe. Przykłady można mnożyć. Oprócz taniej (łupkowej) energii BCG wskazuje jako przewagę Amerykanów wysoką wydajność oraz dolaryzację światowej gospodarki, która powoduje, że ryzyko kursowe jest mniejsze.