Premier Antonis Samaras twierdzi, że 90 proc. żądanych przez kredytodawców oszczędności budżetowych jest już zatwierdzonych. Ostatnie ustalenia mają zapaść w czasie spotkania koalicji rządzącej we wtorek po południu. Pakiet oszczędności ma opiewać na kwotę 13,5 mld euro. Ma pozwolić Trojce, czyli ekspertom Komisji Europejskiej, MFW i Europejskiego Banku Centralnego, wydać pozytywną opinię na temat reform przeprowadzanych przez rząd Samarasa. A to z kolei umożliwi ministrom finansów strefy euro danie zielonego światła dla wypłaty kolejnej transzy 31,5 mld euro z pakietu pożyczkowego w czasie spotkania eurogrupy zaplanowanego na 12 listopada.
Na razie Samaras prowadzi kampanię przekonywania Niemców. Po wizycie Angeli Merkel w Atenach teraz chce odwiedzić Bawarię – najbardziej konserwatywny niemiecki land, wyjątkowo niechętny pomaganiu Grekom. Według dziennika „Süddeutsche Zeitung" do wizyty może dojść w tym roku.
– Politycy strefy euro są przekonani, że wysiłki Samarasa są wiarygodne. I wypłata powinna nastąpić w połowie listopada – mówi nieoficjalnie unijny dyplomata. Według niego problemem stanowi MFW, który też musi wyrazić zgodę na wypłatę swojej części transzy pożyczkowej. Waszyngtońska instytucja docenia oszczędności czynione w Grecji, ale ma swoje zasady. A one przewidują, że pożyczka może być kontynuowana, jeśli spełniony jest jej podstawowy cel. A mianowicie obniżenie relacji długu publicznego Grecji do poziomu 120 proc. w 2020 r. Żadna analiza nie potwierdza realności tego celu. – Trzeba zatem przekonać MFW, żeby nie naciskał – mówi dyplomata.
Problem z MFW powoduje jednak, że coraz częściej mówi się o potrzebie kolejnej redukcji długu greckiego. Już raz zdecydowano o zmniejszeniu zobowiązań wobec wierzycieli prywatnych z 200 do 100 mld euro. To jednak nie wystarczyło i teraz pojawia się kwota kolejnych 50 mld, które Grecja mogłaby skupić od wierzycieli prywatnych. Jeśli utrzymałaby się obecna rynkowa cena długu (25 centów za 1 euro), Grecja musiałaby na to wydać 12,5 mld euro. Według tygodnika „Spiegel" pracownicy niemieckiego Ministerstwa Finansów od pewnego czasu dokonują obliczeń. To nowość, bo do tej pory Berlin sprzeciwiał się kolejnej operacji wykupu długu. Aby ta inicjatywa doszła do skutku, potrzebna jest zgoda polityczna państw strefy euro na wypłacenie Grekom pieniędzy z funduszu ratunkowego ESM. Konieczna jest też zgoda wierzycieli prywatnych na wykup ich wierzytelności. Wcale nie jest pewne, że przyjmą oni propozycję wykupu po obecnej cenie rynkowej. Zazwyczaj informacje o planowanym wykupie powodują wzrost ceny długu. Wreszcie, cała operacja musi dawać gwarancję trwałej poprawy sytuacji budżetu greckiego. Według różnych wyliczeń konieczna może być dodatkowa redukcja długu, tym razem wobec wierzycieli prywatnych. Bo po ewentualnym drugim wykupie wierzytelności obligacje greckie pozostaną już tylko w portfelach wierzycieli prywatnych. – To jest problem na kolejne dwa lata – twierdzi unijny dyplomata. Pod warunkiem że MFW nie będzie naciskał na wcześniejsze decyzje.
—Anna Słojewska z Brukseli