Rząd, przestraszony skalą zwolnień w tyskiej fabryce Fiata, rusza na wojnę z kryzysem. Ministerstwo Pracy przygotowuje ustawę antykryzysową, która ma pomóc przedsiębiorcom przetrwać nadchodzące spowolnienie. Problem w tym, że zgodnie z planami rządu nowe rozwiązania wejdą w życie zbyt późno.
Nowa regulacja ma być ulepszoną wersją specustawy, która obowiązywała w latach 2009–2011. Będzie zawierała dwa rozwiązania. Pierwsze z nich polega na tym, że firmy, które z powodu kryzysu wpadły w tarapaty, będą mogły obniżyć wymiar czasu pracy oraz wynagrodzenie, a ich pracownicy dostaną rekompensatę w postaci specjalnego zasiłku. Pokryje go Fundusz Gwarantowanych Świadczeń Pracowniczych. Drugie rozwiązanie dotyczy przestoju – w czasie, gdy w firmie jest mniej zleceń, może ona wysłać pracownika na szkolenie czy studia podyplomowe. Te również zostaną sfinansowane z Funduszu.
– Planujemy, że specustawa wejdzie w życie w połowie roku, może w maju – mówił na spotkaniu z dziennikarzami minister pracy Władysław Kosiniak-Kamysz.
W drugiej ustawie antykryzysowej nie znajdą się natomiast regulacje dotyczące czasu pracy, takie jak np. jego roczne rozliczanie. Te mają na stałe trafić do kodeksu pracy. Tym razem nie będzie jednak żadnych zapisów umożliwiających wielokrotne przedłużanie umów o pracę na czas określony.
Zapowiedź działań antykryzysowych cieszy przedsiębiorców. – Na pewno z ustawy skorzysta niezbyt wiele firm, bo w budżecie nie ma tyle pieniędzy, żeby pomagać wszystkim. Ale dobrze, że się pojawi, bo może uratować trochę miejsc pracy – uważa prof. Stanisław Gomułka, główny ekonomista BCC.