Kristoffer Stensrud, którego fundusz Kon-Tiki, specjalizujący się w inwestycjach na rynkach wschodzących, w okresie ostatniej dekady średnio rocznie zarabiał 14 proc. przekonuje, że w gruncie rzeczy nic nowego się nie wydarzyło. Odpowiadając drogą e-mailową na pytania zaniepokojonych inwestorów ostatnie wydarzenia ocenił jako „coś w rodzaju epidemii" w Ameryce Łacińskiej z powodu Argentyny, ale reakcje na wschodzie, według niego, „pozostały spokojne".
Stensrud, który założył Skagena w 1993 roku, argumentuje, że kraje emerging markets po spadku kursów walut staną się bardziej konkurencyjne. Pozytywnym czynnikiem, jago zdaniem, będzie też brak inflacyjnej presji ze strony surowców, co zapewni rynkom wschodzącym dłuższy okres niskiej inflacji i stóp procentowych.
Norweski zarządzający, którego fundusz Kon-Tiki A w minionej dekadzie był ósmy pod względem stopy zwrotu wśród 1120 podobnych graczy monitorowanych przez Bloomberga, wcześniej w tym miesiącu mówił, że pozytywnie postrzega rynki wschodzące, gdyż liczy, że zmiany polityczne po zapowiedzianych wyborach w kilku krajach zwiększą ich stabilność.
Poglądy Stensruda są odmienne niż niektórych analityków z Wall Street, w tym także ekspertów Goldman Sachs Group, którzy w grudniu zalecili inwestorom zmniejszenie zaangażowania na rynkach wschodzących o jedną trzecią. W tym roku Kon-Tiki stracił 6 proc., a więc spisuje się gorzej niż wskaźnik MSCI Emerging Markets Index, który w norweskiej walucie jest 5,4 proc. pod kreską.
Niektóre rynki wschodzące jednak oparły się wyprzedaży, a indeks giełdy w Kairze (Egipt) podskoczył do najwyższego poziomu od prawie czterech lat na fali spekulacji, że potencjalny wybór jednego z czołowych dowódców wojskowych może ustabilizować sytuację w kraju.