O ile gwałtowny wzrost inflacji i wymuszona przez niego reakcja banków centralnych doprowadziły do bezprecedensowej przeceny dłużnych papierów skarbowych, o tyle nadchodzący rok powinien przynieść odbicie – przewiduje Grzegorz Zatryb, dyrektor w Skarbcu TFI. Wybuch inflacji miał źródła w jednoczesnym wystąpieniu ogromnej stymulacji fiskalnej oraz szoków podażowych na rynku surowców.
Oba te czynniki powinny ustępować, choć mniejszej skali szoki podażowe są wciąż możliwe. Ponadto obligacje wspierać będzie zakończenie zaostrzania polityki pieniężnej (a wręcz przejście do jej łagodzenia), atrakcyjne rentowności zaś dadzą inwestorom ochronę przed stratami na wypadek dalszych ich wahań.
Optymistycznie nastawiony jest też Karol Paczuski z Uniqa TFI. – Wysoka, prawie 7-procentowa, bieżąca rentowność obligacji oraz perspektywa jej spadku dają nadzieje na poprawę wyników funduszy obligacji – ocenia zarządzający aktywami.
Jego zdaniem rentowność polskich obligacji skarbowych będzie spadać w ślad za zniżkami dochodowości na świecie i oczekiwanym w Polsce normalizowaniem się inflacji. Choć w kraju ceny zapewne przez cały rok będą rosły w dwucyfrowym tempie, to według Paczuskiego różnice rentowności między obligacjami polskimi a niemieckimi czy amerykańskimi będą się zmniejszać.
Wybiórczo podchodzić do rynku radzi jednak Filip Nowicki z Superfund TFI. – W naszej ocenie w cyklu koniunkturalnym zbliża się okres, w którym obligacje są najatrakcyjniejszą klasą aktywów. Jednak polskie stałokuponowe obligacje skarbowe nie są dla nas atrakcyjne – przyznaje zarządzający, argumentując to dość niskimi stopami procentowymi, bardzo wysoką inflacją bazową oraz brakiem istotnych czynników wskazujących na jej spadek.