Poszło o cła na produkty naftowe. Białorusini uważają, że wprowadzone z początkiem 2010 r. cła wywozowe na produkty naftowe są sprzeczne z międzynarodowymi porozumieniami. Ministerstwo Sprawiedliwości uważa, że "międzynarodowe umowy zawarte w ramach WNP i Euroazjatyckiej Wspólnoty Gospodarczej (EwrAzEs), a także umowy zawarte między Białorusią i Rosją przewidują bezcłowy handel w ramach strefy wolnego handlu".
Wiceszef rosyjskiego MSZ Andriej Denisow skomentował wczoraj białoruski pozew. "Decyzja sądu będzie miała charakter rekomendacji. A sprawa ceł eksportowych dla Mińska powinna zostać załatwiona w drodze negocjacji - przytoczyło jego słowa radio "Echo Moskwy".
Rosjanie z aprobatą konstatują, że Białoruś nie próbuje przenieść sporu o cła na produkty naftowe na płaszczyznę polityczną jak było to w przypadku wojny o cła eksportowe na samą ropę, która przetoczyła się na początku tego roku. Rosjanie, wbrew nadziejom Białorusinów, wprowadzili cła na wywóz surowca. Podczas kiedy Mińsk uważał, że w ramach utworzonej 1 stycznia Unii Celnej Rosji, Białorusi i Kazachstanu żadnych ceł być nie powinno, Moskwa przekonywała, że ma prawo do naliczania opłat, bo ropa jest produktem szczególnym. W końcu po długich bojach stanęło na tym, że Rosjanie dostarczą partnerom 6,3 mln ton ropy wolnej od cła (na wewnętrzne potrzeby), zaś na pozostały surowiec (21 mln ton) będą wniesione dodatkowe opłaty. Poza tym premier Władimir Putin zapowiedział w marcu, że wewnętrzne opłaty celne między Rosją i Białorusią zostaną zniesione od 1 stycznia 2012 roku, kiedy ma powstać jednolity obszar ekonomiczny.
Jednocześnie Moskwa zaprzecza, jakoby sprawa opłat celnych była związana z nieuznaniem przez Mińsk niepodległości Abchazji i Osetii Południowej.
[i]Justyna Prus z Moskwy[/i]