Kurs dolara stacza się po równi pochyłej. Od początku marca amerykańska waluta osłabiła się wobec euro o 2 proc., a w ciągu miesiąca niemal o 10 proc. Wczoraj za euro na rynkach światowych trzeba było płacić rekordową cenę 1,55 dol. W Polsce waluta USA kosztowała tylko 2,28 zł, najmniej od 14 lat. Ale Amerykanie na razie zachowują spokój.
Ekonomiści uważają, że dolar w ciągu kilku miesięcy zacznie odzyskiwać siły. We wczorajszym raporcie ekonomiści Raiffeisen Banku stwierdzili, że już w lipcu euro może kosztować 1,49 dol., co oznaczałoby, że przy obecnym kursie euro do złotego (3,52) w Polsce za dolara trzeba by płacić 2,36 zł. To jednak tylko prognozy. Jeszcze przed rokiem większość ekonomistów wykluczała, że kurs euro do dolara może dojść do poziomu 1,5.
Waluta USA słabnie, ponieważ gospodarka tego kraju wchodzi w recesję i bank centralny musi obniżać stopy procentowe. Problem w tym, że zbyt gwałtowne osłabienie dolara oznaczałoby skok inflacji. W czarnym scenariuszu mógłby nastąpić odwrót inwestorów od amerykańskich obligacji.
Od kilku lat wielu ekonomistów ostrzegało, że ogromny deficyt na rachunku obrotów bieżących USA może się przyczynić do załamania kursu dolara. Na razie jednak Amerykanie są spokojni o stan swojej waluty. Niedawno prezes banku centralnego Ben Bernanke mówił, że słaby dolar wspomoże eksport i pozwoli nieco zneutralizować skutki recesji na rynku nieruchomości. Wspomniał także, że nie widać żadnych sygnałów spadku zaufania inwestorów do amerykańskich papierów wartościowych.
Rz: Dolar na świecie mocno traci. Czy myśli pan, że może dojść do gwałtownego załamania jego kursu i kryzysu z tym związanego?