Zaczynają się pojawiać głosy, że OFE są drogie, bo pobierają wysokie opłaty od klientów. Jak wypadamy na tle innych krajów, które wprowadziły reformę?
Rzeczywiście 14 spośród 15 OFE każdą składkę uszczupla o 7 proc. Wyjątkiem jest Allianz, który bierze tylko 4 proc. Prowizje zaczną spadać. W 2014 r. wyniosą 3,5 proc. Będzie to mniej niż w Bułgarii, gdzie jest to maksymalnie 5 proc., na Węgrzech, w Kazachstanie czy wielu krajach Ameryki Łacińskiej, i nieco więcej niż w Rumunii, w której obowiązuje 2,5 proc., czy w Chorwacji. Trzeba jednak patrzeć na analizę kosztów i korzyści. Tu wypadamy dobrze, bo długookresowe wyniki u nas należą do najlepszych, a duży procent środków inwestowany jest w instrumenty o zmiennym dochodzie, np. w akcje, co powinno podtrzymać korzystny długookresowy trend.
Obecnie w Polsce prowizje są zatem najwyższe w porównaniu z innymi krajami, przynajmniej do końca 2013 r.?
W przeszłości zastosowano niższe opłaty dla klientów, którzy mają długi staż w funduszu. Średnia opłata pobierana przez fundusze to zatem nie 7 proc., lecz 5,95 proc. Towarzystwa nie konkurują wysokością opłaty, bo zablokował to ustawodawca, wymuszając w 2003 roku ujednolicenie opłat. Gdyby pozwolono dowolnie planować obniżanie prowizji zgodnie z zasadą: im dłuższa przynależność do OFE, tym niższa prowizja, to konkurencja cenowa dawałaby kolejne efekty. A średnie opłaty mogłyby być mniejsze już teraz.
Co trzeba zmienić w działalności OFE? Zwiększać limity inwestycji, w tym zagranicznych, wprowadzić fundusze zróżnicowane ze względu na wiek?
Wszystkie trzy zagadnienia są priorytetowe. Musi nastąpić uproszczenie i liberalizacja limitów inwestycyjnych, całkowite otwarcie możliwości inwestowania za granicą i jak najszybsze wprowadzenie funduszy B, czyli funduszy o bardziej konserwatywnym profilu inwestycyjnym.