Rz: Jakim zainteresowaniem cieszy się polski pawilon w Saragossie?
Maciej Pawlicki: Ogromnym. Kolejki ustawiają się właściwie tylko przed kilkoma pawilonami, m.in. Japonii, Niemiec, Kuwejtu oraz właśnie Polski. Opinie są entuzjastyczne. Naszą prezentację kończy 12-minutowy film o Polsce: Hiszpan zakochuje się w Polce, ona mu umyka, a on ją goni, odwiedzając różne zakątki naszego kraju. Po każdym seansie są brawa. Wśród gości dominuje zdziwienie, że Polska tak wygląda, że jest tam tyle atrakcji. Pada mnóstwo deklaracji dotyczących przyjazdu do naszego kraju.
W niedzielę był Dzień Polski na Expo. Dlaczego go zorganizowaliśmy i jaką Polskę w nim zaprezentowaliśmy?
Każdy kraj ma swój dzień. Zrobiliśmy go z dużym rozmachem: kilkanaście koncertów, kilkuset artystów. W Hanowerze w 2000 r. dzień polski został uznany za najlepszy, teraz walczymy o to samo. Przede wszystkim zależało nam na zaprezentowaniu bogactwa polskiej kultury. Były więc i teatry uliczne, i artyści, którzy wciągali przechodniów na uliczkach do wspólnej zabawy, uczyli polskich tańców, i znakomite zespoły.
Czy Expo może się przełożyć na zintensyfikowanie współpracy gospodarczej?Trzeba pamiętać, że Expo to przede wszystkim impreza dla masowego widza. Jednak fakt, że nasz pawilon jest nowoczesny, pokazuje zaawansowanie technologiczne naszego kraju, może wpłynąć na postrzeganie go jako takiego, w którym warto robić interesy. Nazajutrz po Dniu Polskim zaplanowano spotkanie regionów polskich i hiszpańskich, które może zaowocować współpracą gospodarczą. Przewodniczy mu wicepremier Waldemar Pawlak.