Euro nie pomogło wszystkim

Zmiana waluty nie gwarantuje szybszego wzrostu PKB. Wszystko zależy od stopnia przygotowania kraju do przyjęcia wspólnego pieniądza

Publikacja: 04.12.2008 02:51

Euro a wzrost gospodarczy. Tempo wzrostu gospodarczego krajów strefy euro mocno się różni. Korzyści

Euro a wzrost gospodarczy. Tempo wzrostu gospodarczego krajów strefy euro mocno się różni. Korzyści z jednolitego obszaru walutowego wymagają wprowadzenia reform, a nie wszystkie kraje się tego podjęły

Foto: Rzeczpospolita

Obserwując wzrost gospodarczy krajów strefy euro, można dojść do wniosku, że nie mamy do czynienia z tygrysami gospodarczymi. Średni wzrost PKB dla strefy euro za ostatnie lata nieznacznie przekracza 2 proc.

Ale trzeba pamiętać, że co innego oznacza tempo rozwoju kraju rozwiniętego, a co innego kraju, który próbuje nadgonić stracony dystans. Wartość PKB na głowę mieszkańca Polski jest nadal niższa o ponad połowę niż np. w Niemczech. Patrząc na doświadczenia krajów będących w strefie euro, można zauważyć pozytywny wpływ ciągłego wypełniania kryteriów z Maastricht dotyczących polityki fiskalnej. Oczywiście, o ile kraje strefy euro kryteria fiskalne z Maastricht spełniają, bo z tym bywa różnie.Na początku dekady w Niemczech pojawiały się głosy, że euro oznaczało wzrost cen, a nieprzekraczający 1 proc. wzrost PKB to wina wspólnej waluty i pozbycia się niezależnej polityki monetarnej. Ale jak pokazuje czas i prace badawcze, był to wynik wielu innych czynników: Niemcy nie zdecydowali się na dewaluację niemieckiej marki w momencie utworzenia strefy euro, na co zdecydowały się inne kraje, obniżając siłę waluty i poprawiając konkurencyjność gospodarek. Dał o sobie znać także zbyt sztywny rynek pracy i inne czynniki (jak np. system podatkowy) decydujące o małej elastyczności gospodarki. Nawet jeżeli Niemcy nie skorzystały dostatecznie na przyjęciu euro, to przyczyny tego leżą poza istotą unii monetarnej

– Nic nie zastąpi reform. Jeżeli Polska ich dokona, to euro będzie dopalaczem, przyspieszy skutki wprowadzenia tych reform – mówi Krzysztof Rybiński, były wiceprezes NBP, obecnie partner w Ernst & Young. Ekonomiści wskazują także przykład Portugalii jako kraju, który nie był dostatecznie przygotowany na przyjęcie euro. W raporcie Komisji Europejskiej „Dziesięć lat euro” zestawiono gospodarki Portugalii i Hiszpanii. Samo wejście do strefy wywołało w Portugalii boom konsumpcyjny spowodowany obniżeniem stóp procentowych, co zmniejszyło cenę kredytu i wraz z powrotem Portugalczyków pracujących za granicą przyczyniło się do przegrzania koniunktury. Przyczyną był mało elastyczny rynek pracy, a także problemy z utrzymaniem w ryzach wydatków budżetowych Hiszpanie zadbali natomiast o zbilansowanie budżetu i planowanie długoterminowe. Wreszcie, jak wskazuje raport KE, bardzo ważne jest odpowiednie ustalenie kursu wymiany. – Hiszpanie weszli przy słabszym kursie wymiany, Portugalczycy przy mocniejszym. W efekcie gospodarka Portugalii była mniej konkurencyjna.

Kraje strefy euro w ciągu ostatnich kilkunastu lat musiały się zmierzyć z dodatkowym przeciwnikiem – importem towarów z państw o niskich kosztach wytwarzania (a więc bardziej konkurencyjnych), głównie z Azji. Ofiarą tego padł np. przemysł tekstylny i obuwniczy w wielu krajach strefy euro. Efektem była i ciągle jest perspektywa reform strukturalnych stojąca przed wieloma gospodarkami strefy euro. Należą do nich wielokrotnie już przywoływane reformy rynku pracy, ale także wszelka deregulacja rynków wewnętrznych, inwestycje w nowe technologie i kapitał ludzki.

Takie działania przynoszą efekty niezależnie od tego, czy należą do eurolandu, czy nie. Prof. Andrzej Sławiński z RPP wielokrotnie przywoływał przykład Szwecji i Finlandii – krajów, które reformami stworzyły podstawy do wzrostu gospodarczego, a jak wiadomo, euro jest tylko w drugim z tych krajów.

Mimo nie do końca dobrego przygotowania i niewykorzystania w pełni szans członkostwa w unii monetarnej, to nadal bilans korzyści wydaje się na plus w przypadku krajów będących członkami klubu euro. –Portugalia, Włochy, Hiszpania Grecja, to kraje, które na tym skorzystały. Wystarczy sobie wyobrazić, co by było z kursem włoskiego lira przy tym, co się obecnie dzieje na rynku, i przy wskaźnikach gospodarczych – mówi Jakub Borowski, ekonomista Invest Banku.

[i]masz pytanie, wyślij e-mail do autora

[mail=m.kuk@rp.pl]m.kuk@rp.pl[/mail][/i]

Obserwując wzrost gospodarczy krajów strefy euro, można dojść do wniosku, że nie mamy do czynienia z tygrysami gospodarczymi. Średni wzrost PKB dla strefy euro za ostatnie lata nieznacznie przekracza 2 proc.

Ale trzeba pamiętać, że co innego oznacza tempo rozwoju kraju rozwiniętego, a co innego kraju, który próbuje nadgonić stracony dystans. Wartość PKB na głowę mieszkańca Polski jest nadal niższa o ponad połowę niż np. w Niemczech. Patrząc na doświadczenia krajów będących w strefie euro, można zauważyć pozytywny wpływ ciągłego wypełniania kryteriów z Maastricht dotyczących polityki fiskalnej. Oczywiście, o ile kraje strefy euro kryteria fiskalne z Maastricht spełniają, bo z tym bywa różnie.Na początku dekady w Niemczech pojawiały się głosy, że euro oznaczało wzrost cen, a nieprzekraczający 1 proc. wzrost PKB to wina wspólnej waluty i pozbycia się niezależnej polityki monetarnej. Ale jak pokazuje czas i prace badawcze, był to wynik wielu innych czynników: Niemcy nie zdecydowali się na dewaluację niemieckiej marki w momencie utworzenia strefy euro, na co zdecydowały się inne kraje, obniżając siłę waluty i poprawiając konkurencyjność gospodarek. Dał o sobie znać także zbyt sztywny rynek pracy i inne czynniki (jak np. system podatkowy) decydujące o małej elastyczności gospodarki. Nawet jeżeli Niemcy nie skorzystały dostatecznie na przyjęciu euro, to przyczyny tego leżą poza istotą unii monetarnej

Finanse
Warren Buffett przejdzie na emeryturę. Ma go zastąpić Greg Abel
Finanse
Berkshire ze spadkiem zysków, rośnie za to góra gotówki
Finanse
Polacy niespecjalnie zadowoleni ze swojej sytuacji finansowej
Finanse
Norweski fundusz emerytalny z miliardową stratą
Finanse
TFI na zakupach, OFE wyprzedają polskie akcje