Według JP Morgan obecny wzrost w Chinach jest bliski zeru, a w ostatnich miesiącach nie wynosił – jak podawali Chińczycy – 6,8 proc., lecz „pełzał”. – Władze w Pekinie posługują się przestarzałymi metodami pomiaru gospodarki. Widać wyraźne spowolnienie – szczególnie dotkliwe było ono w listopadzie i grudniu. I nie ma żadnych sygnałów, że gospodarka miałaby przyspieszyć – potwierdza pesymistyczne założenia Stephen Green, ekonomista ze Standard Chartered Bank. – Ten wzrost wyniósł zero, no, może 1 proc., jeśli już weźmiemy pod uwagę wszystkie dostępne korekty – wyjaśnia.
Jego zdaniem powodem takiego wyhamowania jest recesja w Japonii i Korei i znacznie ograniczony eksport (w ostatnim kwartale spadł o prawie 26 proc.). Mniejszy jest również import (spadek o 36 proc. w tym samym okresie). „Jeśli w tym roku Chiny osiągną 1,5 proc. wzrostu PKB, to będzie bardzo dobrze. Ale to drastyczny spadek wobec 15-proc. wzrostu w 2007 r. A jeśli dojdzie do ożywienia, to nie nastąpi ono z pewnością w pierwszym kwartale” – czytamy w opracowaniu JP Morgan.
[wyimek]26 procent zmniejszyła się wartość chińskiego eksportu rok do roku w IV kwartale 2008 r.[/wyimek]
Władze chińskie nieraz już dokonywały manipulacji, aby dane dotyczące gospodarki ich kraju wyglądały lepiej, niż było w rzeczywistości. – Chińskie statystyki to jeden wielki galimatias. Tak naprawdę wyliczenie kwartalnego wzrostu jest niemal niemożliwe – tłumaczy Ting Liu, ekonomista Merrill Lynch.