Nazajutrz po umocnieniu w drugiej turze lawinowego zwycięstwa wyborczego przywódca centroprawicowej partii Fidesz obiecał trzy duże pakiety ustaw dotyczące podatków, zmniejszenia mitręgi urzędniczej i i roli lokalnych władz. — Węgrzy postanowili w niedzielę zburzyć ustrój polityczno-gospodarczy i zbudować na jego miejsce nowy — oświadczył dziennikarzom.
Orban (46 lat) zapowiedział, że jego partia przystąpi do renegocjowania założenia deficytu budżetowego na ten rok (3,8 proc.). Założenie to jest warunkiem uzgodnionym przez poprzednią ekipę socjalistów z MFW i Unią przyznania w 2008 r. Węgrom pomocy 25 mld dolarów. — Ani MFW, ani instytucje finansowe Unii nie są naszymi szefami — stwierdził Orban i dodał, że każdy kraj odpowiada za swą gospodarkę. Przyznał jednak, że dialog z takimi instytucjami jest konieczny.
Jest przekonany, że osiągnie z MFW porozumienie co do złagodzenia celu deficytu budżetowego, ale nie podał żadnej liczby. Podkreślił jednak, że wszelkie poluzowanie będzie przejściowe, a idealną sytuacją i założeniem długofalowym jest zerowy deficyt.
Przyszły premier uznał złożony i ociężały system podatkowy za przeszkodę dla wzrostu gospodarczego i stwierdził, że ekonomiści z jego partii pracują nad kompleksową przebudową tego systemu. Co więcej, samo określenie ustawa podatkowa jest niezrozumiałe dla zwykłych ludzi i przez to niedemokratyczne. — Zysk z podatku powinien być możliwie jak najmniejszy, nie większy od podstawki pod piwo — dodał.
Co do reform strukturalnych, Fidesz już wcześniej mówiła, że zamierza zmniejszyć do 2014 r. o połowę liczbę deputowanych do parlamentu i przedstawicieli władz terenowych. Za hipokryzję uznał ostrzeżenia opozycji, że jego rządy będą wkrótce antydemokratyczne, bo socjaliści wywodzą się z komunistów, którzy rządzili niepodzielnie krajem do czasu obalenia muru berlińskiego.