Europejczycy nie mają innego wyjścia, niż poszukać sposobu, aby chińska ekspansja nie zepchnęła ich na margines światowej gospodarki – ostrzega Conference Board.
Obecna przewaga Unii Europejskiej, osiągnięta dzięki rozwojowi technologii średniego segmentu rynku, to zbyt mało. Bardziej konkurencyjny musi być także sektor usług, ale przede wszystkim większe nakłady na rozwój najbardziej zaawansowanych technologii, innowacji i edukacji – wynika z opracowania Conference Board przedstawionego podczas debaty w redakcji ”Rzeczpospolitej”.
Niezbędna jest również kontrola kosztów pracy, ale taka, która nie zaszkodzi pozyskiwaniu talentów. Z tym że z inwestycjami w badania i rozwój trzeba się bardzo spieszyć – ostrzega prof. Bernard Arogyaswamy z Uniwersytetu Le Moine w USA. Chiński rząd postanowił, że w tym roku nakłady na badania i rozwój wyniosą 2 proc. PKB, w 2015 r. ma to być już 2,5 proc., czyli tyle, ile jest dzisiaj w krajach rozwiniętych. Zdaniem prof. Arogyaswamy’ego Chińczycy w tej chwili mają jeszcze kłopoty z przeniesieniem efektów badań do gospodarki. – Ale to kwestia czasu. To dlatego tak chętnie widzą u siebie światowych gigantów informatycznych – uważa Arogyaswamy.
– Ale to działa w obydwie strony. Jeśli jakiś koncern informatyczny myśli, że mógłby się rozwijać bez obecności w Chinach, niech od razu zmieni branżę – uważa Orian Eriksson, szef należącego do Ericssona szanghajskiego ośrodka badawczo-rozwojowego. W laboratoriach Ericssona pracownicy przygotowują aplikację, która pozwoli np. oglądać film, przełączając go z telewizora do telefonu komórkowego i jednocześnie uruchamiając nagrywanie programu. W wolnej chwili będzie więc można spokojnie obejrzeć cały film. – To rozwiązanie wyłącznie naszych chińskich pracowników – chwali się Eriksson.
Ekonomiści w Europie mają nadzieję, że w realizacji strategicznych celów Unii Europejskiej może pomóc zmieniający się model chińskiej gospodarki, w której coraz większą rolę zaczyna odgrywać wewnętrzna konsumpcja.