Europejczycy powinni pracować dłużej. Jeśli się nie zgodzą, to budżetom narodowym grozi załamanie albo emerytury będą głodowe – prognozuje Komisja Europejska. Właśnie przedstawiła swoją zieloną księgę. Namawia kraje unijne do stopniowego podwyższania wieku emerytalnego.
Laszlo Andor, unijny komisarz ds. zatrudnienia i polityki społecznej, przedstawił wczoraj krajobraz emerytalny Unii Europejskiej teraz i za 50 lat. Jeszcze dziś na jednego emeryta pracują przeciętnie cztery osoby. Ale Europa się starzeje – żyjemy coraz dłużej, a tempo narodzin i napływu imigrantów tego nie kompensuje.
Dlatego w 2060 r. jednego emeryta będzie utrzymywało już tylko dwoje zatrudnionych. – Jeśli nie zaczniemy pracować dłużej, to albo emeryci będą znacznie biedniejsi, albo znacząco wzrosną nakłady na emerytury – tłumaczy komisarz Andor. Według niego jednym z sukcesów Unii jest to, że starszy wiek nie jest równoznaczny z ubóstwem. Dlatego Komisja proponuje państwom członkowskim dyskusję i reformę.
Swoje konsultacje w tej sprawie chce prowadzić do połowy listopada. Nie może im tego narzucić – polityka emerytalna jest suwerenną domeną rządów narodowych. Ale Bruksela próbuje uświadomić zagrożenia. To problemy z nadmiernymi długami publicznymi, deficytami budżetowymi. Do tego wyraźnie zmienia się struktura demograficzna Europejczyków: społeczeństwa stają się coraz starsze, bo ludzie żyją dłużej, i równocześnie rodzi się coraz mniej dzieci.
Niektóre kraje radzą sobie z problemem finansowym w ten sposób, że promują fundusze prywatne jako uzupełnienie systemu emerytalnego finansowego z budżetu. Inne, takie jak Grecja, Francja, Rumunia, Hiszpania, już zapowiadają podniesienie wieku emerytalnego. Wszędzie jednak spotyka się to z protestami społecznymi. Jednym z pomysłów na uniknięcie każdorazowo debaty społecznej jest – zdaniem KE – automatyczne powiązanie wieku emerytalnego z oczekiwaną długością życia w danym społeczeństwie.