Średnia szacunków analityków ankietowanych przez agencję Bloomberg wskazuje, że na koniec 2011 r. euro będzie kosztować tylko 3,71 zł wobec 3,96 zł obecnie.
Oczekiwane umocnienie się polskiej waluty o około 6 proc. w stosunku do europejskiej to wynik m.in. czynników zewnętrznych. Zdecydowana większość ekonomistów jest zdania, że banki centralne strefy euro i USA nie zdecydują się na zaostrzenie kursu, co de facto oznacza dalszy dostęp do taniego pieniądza dla inwestorów. Fundusze będą szukać rynków, które dadzą nadzieję na wyższe stóp zwrotu.
– Na korzyść złotego będzie przemawiać tendencja do wzrostu apetytu na ryzyko, a dodatkowo nadal niski koszt pieniądza za granicą, który uczyni złotego atrakcyjną lokatą kapitału, szczególnie wobec prognozowanych podwyżek stóp procentowych w Polsce – ocenia Maciej Reluga, główny ekonomista BZ WBK.
Nie wszyscy eksperci sądzą, że Rada Polityki Pieniężnej podwyższy stopy procentowe.
– W gospodarce nie ma presji popytowej, a czynniki podażowe (rosnące ceny żywności i paliw) będą wygasać od maja/czerwca. Ponadto nie sądzę, by VAT jakoś istotnie podniósł inflację. Zyskowność firm wskazuje na wysokie marże, które można obciąć, neutralizując tym samym efekt podwyżki podatku – ocenia Michał Dybuła z BNP Paribas. Część analityków przypomina, że RPP będzie także zakładnikiem kursu złotego. – Jeżeli skala umocnienia krajowej waluty byłaby nadmierna, mogłoby to mieć negatywne konsekwencje dla wzrostu gospodarczego, co RPP będzie musiała brać pod uwagę – dodaje Maja Goettig, główna ekonomistka BPH.