Związki zawodowe z Polskiej Miedzi zaplanowały pod biurem zarządu demonstrację na 5 maja – dokładnie w drugą rocznicę pikiety, po której otrzymali po 5 tys. zł premii, co przyczyniło się do końca prezesury Mirosława Krutina. Związkowi liderzy mają też dodatkową motywację do działań, ponieważ 11 maja odbędą się wybory przedstawicieli pracowników do rady nadzorczej Polskiej Miedzi na nową kadencję.
- Myślę, że w ogóle ten rok będzie dla menedżerów przedsiębiorstw wielkim testem, jeśli chodzi o radzenie sobie z presją płacową. Jednocześnie sytuację komplikuje wciąż niestabilna sytuacja makroekonomiczna na świecie – mówi Herbert Wirth. – Nie mam nic przeciwko spotkaniu ze związkowcami, ale uważam, że propozycje, które zarząd złożył wcześniej, są jak najbardziej godziwe. Podwyżka stawek o 300 zł dla każdego nie byłaby motywacyjna.
Znaczne koszty
Związkowcy KGHM obniżyli oczekiwaną kwotę podwyżek z 300 do 200 zł, ale do tego miałaby dojść jednorazowa premia. – Pracownicy zatrudnieni są w różnych kategoriach zaszeregowania, mają prawa do zróżnicowanych dodatków i świadczeń. Podniesienie stawek płac zasadniczych o 300 zł dla jednych oznaczałoby więc podwyżkę o 400, a dla innych o 900 zł. Średnio o ponad 600 zł, co w skali roku oznaczałoby nakłady ponad 200 mln zł – tłumaczy Dariusz Wyborski, rzecznik KGHM.
Prezes Wirth podkreśla, że zarząd proponuje zwiększenie puli pieniędzy na fundusz motywacyjny. – Częściowo byłyby to nagrody i premie, a częściowo przeszeregowania (przejście pracownika na wyższe widełki pensji podstawowej – red.). Gdyby całość pieniędzy przeznaczyć wyłącznie na przeszeregowania, to w tym roku mogłyby one objąć około 50 proc. załogi wobec 25 proc. w 2010 roku – mówi Wirth.
Wątpliwości analityków
– Akcjonariusze KGHM nie powinni lekceważyć tego, co dzieje się na linii zarząd – związki zawodowe. Jak widać na przykładzie Jastrzębskiej Spółki Węglowej, działania związków mogą mieć wymierne, negatywne skutki finansowe – komentuje Paweł Puchalski, szef działu analiz DM BZ WBK.