Uwaga inwestorów skupia się dotąd na najbliższym okresie: co będzie z obligacjami amerykańskimi po zakończeniu w czerwcu drugiej rundy tzw. ilościowego rozluźniania polityki pieniężnej (QE2) przez Fed; czy uda się ustalić z nowym rządem portugalskim program pomocowy i czy zostanie on zaaprobowany przez nowy rząd fiński, co jest warunkiem uruchomienia pomocy przez UE? Kiedy Grecja wystąpi oficjalnie o restrukturyzację długu? Czy Afryka Północna i Środkowy Wschód trwale wywindują ceny ropy ponad 120 dolarów? Co ze wzrostem cen żywności (11,7 proc. r./r. w Chinach), a co z popytem na surowce po ewentualnym spowolnieniu gospodarki chińskiej? Czy wyjątkowo wysokie ceny producentów (10,9 proc. r./r. w Niemczech!) przełożą się na wzrost presji inflacyjnej w strefie euro podobnej do tej już odczuwanej w Chinach (wskaźnik CPI 5,4 proc. r./r. w marcu) czy Indiach (8,9 proc.)?
Tych znaków zapytania przy kwestiach bieżących, decydujących o rozwoju sytuacji gospodarczej na świecie w najbliższych miesiącach, jest naprawdę wiele. Ale prawdziwe problemy globalnej gospodarki – co wyczytać można z zamieszczonej tabelki – dotyczą nie najbliższego kwartału, roku czy dwóch. Problem nadmiernego zadłużenia krajów rozwiniętych jest kwestią, która powracać będzie przez najbliższe dziesięciolecia. Mam wrażenie, że wciąż zbyt mało ludzi zdaje sobie z tego sprawę. Osiągnięcie wskazanych nadwyżek w bilansach pierwotnych, niezbędnych do ustabilizowania finansów publicznych na przedkryzysowym (w wielu wypadkach już wówczas niekomfortowym) poziomie, oznacza olbrzymi wysiłek podjęty przez demokratyczne rządy w okresie wielu, wielu kolejnych kadencji.
Odnotujmy tylko, że Stany Zjednoczone dla wymknięcia się spod gilotyny agencji ratingowych musiałyby osiągać średniorocznie przez 20 najbliższych lat nadwyżkę pierwotną rzędu 350 mld dol. Dziś mają 875 mld dol. pierwotnego deficytu. Jak tego dokonać? Jak taka zmiana wpłynęłaby na globalny popyt? Na wyceny światowych aktywów? Proces przywracania globalnej równowagi, jego konsekwencje dla globalnej gospodarki, nawet jeśli mają zostać rozpisane na 20 lat, trudno sobie tak do końca wyobrazić.
Wiadomo tylko, że obecny poziom zadłużenia jest nie do utrzymania, a jego bezpośrednie konsekwencje rynkowe to trwałe obniżenie średniego tempa wzrostu gospodarczego w skali globalnej o ponad 1 pkt proc. Jeśli przyłożymy to do gospodarki amerykańskiej, to przy tempie wzrostu 2,5 proc. nie jest ona w stanie obniżyć stopy bezrobocia poniżej 8 – 9 proc. A to oznacza erozję bazy podatkowej i niemożność zmniejszenia deficytu. W ten sposób kółko się zamyka. Czeka nas wiele lat niepewności i perturbacji na rynku światowym. I musimy to brać pod uwagę przy prognozach i decyzjach inwestycyjnych.
Niezwykłe lata
Dane za I kwartał z gospodarki amerykańskiej rozczarowały inwestorów (niska sprzedaż detaliczna, wydatki konsumpcyjne wytracające dynamikę). Annualizowane tempo wzrostu w I kwartale mogło spaść nawet do 1,5 proc., po 3,1 proc. w IV kwartale 2010. Te dane w dużym stopniu wpłynęły na osłabienie oczekiwań na rychłe podwyżki stóp przez Fed. A były one już solidnie zakotwiczone w krzywej dochodowości, która uległa mocnemu wypłaszczeniu. Rentowność dwuletnich obligacji (wskaźnik oczekiwań na podwyżki) wzrosła z 0,49 proc. w połowie marca do 0,89 proc. na początku kwietnia.